Na pełnym Baku, dzień 24. Rower jest jeden, a szprychy (do wymiany) są dwie
Po bardzo cieplej nocy temperatura nie spada, mimo że budzimy się nad samym Morzem Czarnym. Nie ma co liczyć na poranny chłodek nawet o 4 rano. Od razu wskakujemy na rowery i już po 46 kilometrach pijemy kawę na stacji.
Pierwsza przerwa wypada nam standardowo o godzinie, w której sklepy są jeszcze zamknięte. Poza dużym ruchem na ulicach, hałasem i licznymi tunelami z nawet trzema pasami ruchu w jednym kierunku, jedziemy sprawnie.
Atrakcją dla technicznych staje się rower Jagody, w którym konieczna jest wymiana dwóch szprych. W południe dojeżdżamy do klasztoru sióstr w Trabzon, u których gościła kiedyś piesza grupa NINIWA Team.
Przeżywamy Mszę św. w tutejszym kościele, w którym w 2006 roku miał miejsce zamach na miejscowego proboszcza. Dostęp do kościoła jest dużo bardziej ograniczony z uwagi na bezpieczeństwo. Wspólnie modlimy się o wolność wyznania w Turcji.
Po wizycie u sióstr przejeżdżamy przez Trabzon, który jest jednym z większych miast Turcji. Kilka kilometrów za nim podjeżdża do nas patrol policji i proponuje nam eskortę, tłumacząc, że jazda tak zatłoczoną drogą jest niebezpieczna.
Dzisiejszy nocleg znajdujemy dzięki młodemu chłopakowi, który dobrze mówi po angielsku, ponieważ od kilku lat mieszka w Kanadzie i jest naszym tłumaczem. Śpimy na boisku szkolnym, na którym wcześniej w szybkim meczu chłopaki z wyprawy zmierzyli się z chłopakami z osiedla.
Julia Haneczok, Ania Szafarczyk
Bilans dnia:
- dystans: 175 km
- średnia prędkość: 23,7 km/h
- czas jazdy: 7h 22m
- suma przewyższeń: 1136 m
Nocleg: Çamburnu (TUR)