Na pełnym Baku, dzień 27. Siódme: nie…
Po kolejnej burzowej i deszczowej nocy zwijamy swoje namioty i ruszamy w drogę! Przed nami 55 km podjazdu – tak zapowiada o. Patryk. Spodziewamy się więc, że zajmie nam on trochę czasu, ale nikt z nas nie przypuszcza, że będzie to aż… 6 godzin! Wszystko dlatego, że na drodze spotykają nas różne trudności.
Zaczyna się od zepsutego bagażnika Wojtka, który chłopacy szybko reperują. Następnie Wojtek, chcąc zrobić zdjęcie jako naczelny fotograf, orientuje się, że zostawił na przystanku aparat, wracając się po niego zostawia sakwy pod drzewem, gdy aparat się znajduję, okazuje się że sakw już nie ma…
Wojtek pyta okolicznych mieszkańców, czy ktoś ich nie wziął, a miły pan z budowy angażuje całą wioskę do pomocy. Sakwy się odnajdują, co prawda ubyło z nich trochę rzeczy typu buty, łyżki, namiot… Całe szczęście, że Wojtek nie trzymał tam dokumentów. Ale chwała Panu, sakwy odnalezione!
Przemierzamy więc pagórki. Raz jest stromo, raz prawie płasko, aż zaczyna się droga z nawierzchnią szutrową, która towarzyszy nam przez kolejne 20 km podjazdu. Jazda po wybojach może nie jest przyjemna, lecz wynagradzają ją nam cudowne gruzińskie widoki górskie.
Po 60 km jazdy po ciężkim terenie docieramy do sklepiku, w którym jemy drugie śniadanie o godzinie 13… Zajadamy także arbuza i pokonujemy kolejne 36 km. Mamy nadzieję na przerwę obiadową, jednak jest już na tyle późno, że robimy tylko szybką 30-minutówkę i jedziemy ostatnie 35k m na nocleg, tak aby następnego dnia dokręcić 60 km i resztę niedzieli sprawdzić już w Tibilisi.
Nocleg łapiemy w opuszczonym domu, który najpierw musimy odgruzować. Wody ze szlaucha użyczają nam sąsiedzi. Kończymy dzień Eucharystią pod dachem opuszczonej chatki podczas ogromnej ulewy i burzy z grzmotami.
Karolina Nizio
Bilans dnia:
- dystans: 130 km
- średnia prędkość: 14,4 km/h
- czas jazdy: 9h 05m
- suma przewyższeń: 1813 m
Nocleg: Kvakhvreli (GEO)