Na pełnym Baku, dzień 33. Do domu wracam jak strudzony pielgrzym
Ostatni dzień u celu podróży dla rowerzystów NINIWA Team.
Budzimy się pod oliwkami na placu kościoła salezjanów w centrum Baku (niektórzy wbrew zdrowemu rozsądkowi robią to przed wschodem słońca). Zbieramy się na Mszę w strojach prawie niedzielnych, a po niej idziemy na wspólny obiad na starym mieście w centrum azerskiej stolicy.
O 15:30 mobilizacja do wyjazdu zaplanowanego na 16:00. Cel: lotnisko Hava Limanı. Do celu godzina jazdy, a my jesteśmy wypoczęci. Malowniczo musi wyglądać nasza kolumna wjeżdżająca przed budynek portu lotniczego – na tym malowniczość chyba się kończy, od teraz zaprowadzimy odrobinę chaosu i nieporządku na lotnisku.
Na początek rentgen, rozkręcanie rowerów, na koniec owijanie folią i ostatnie podziały bagażu. Gromadzimy się na podsumowujące kółko pośród hałasów lotniska, rozpoczynamy je, jak gdyby nigdy nic odśpiewaniem Apelu Jasnogórskiego.
Wymieniamy się przemyśleniami tygodnia i wyprawy. Nasi fotografowie robią nam zdjęcia do książki i jesteśmy wolni. Teraz zostaje nam tylko przeczekać noc.
Maciej Pyka