Big brother. Wejdź z butami w czyjeś życie
Biskup Wielgus powiada, że Szatan jest małpą Boga. To znaczy, że działa wbrew Bogu w taki sposób, by wyglądało jakby […]
Biskup Wielgus powiada, że Szatan jest małpą Boga. To znaczy, że działa wbrew Bogu w taki sposób, by wyglądało jakby działał w zgodzie z Nim. Albo wręcz jakby Nim był. Ale czemu akurat małpa?
Amerykańscy i włoscy naukowcy przeprowadzili mega interesujący eksperyment. Z małpami właśnie. Kapucynkami. Każda z małp dostawała piłkę. Potem jedną małpę umieszczano w środkowej z trzech połączonych ze sobą klatek. W bocznych klatkach znajdowali się ludzie – eksperymentatorzy. Stawali na końcu swojego pomieszczenia naprzeciw zwierzaka. Doktor Annika Paukner z przeprowadzającej eksperyment ekipy zeznaje, że małpy bawiły się piłkami na trzy sposoby: 1. kozłowały ją, 2. wkładały ją sobie do ust, 3. toczyły ją po ziemi. Każdy z ludzi w klatkach obok też miał piłkę. Jeden z nich losowo kozłował, wkładał do ust i toczył. Drugi dokładnie naśladował kapucynkę. I co się okazało? Okazało się, że małpy dwukrotnie więcej czasu spędzały na wpatrywaniu się w tego, kto je naśladował. Chętniej nawiązywały z nim kontakt. Gdy ludzie zamieniali się klatkami, małpy się przesiadały. Wniosek z eksperymentu jest taki: małpy częściej wybierały tego, kto je naśladował. Skąd my to znamy? Podświadomie wybieramy towarzystwo ludzi, nam podobnych, podobnie myślących. Takich, z którymi się utożsamiamy i z którymi czujemy się komfortowo. Rogaty musi o tym wiedzieć. Gdyby przyszedł w swojej, wilczej skórze, nic by nie zdziałał.
Hinduizm. Szacuje się, że panteon hinduski ma ponad 100 000 (sto tysięcy) bóstw! Jednym z nich jest Hanuman, bohaterska małpa, która zastała bogiem. W Baneras, świętym mieście hinduizmu znajduje się świątynia Sankat Mohan Hanuman (świątynia Hanumana Wybawiciela od Kłopotów). Na pierwszy rzut oka, Hanuman to ubrana w kolorowo – pstrokate szaty, stojąca w postawie wyprostowanej małpa. Nie wiadomo gdzie i kiedy ten ichniejszy bóg się narodził. Przebąkuje się, że to brakujące ogniwo w teorii Darwina. Praojciec wszystkich człekokształtnych. Znany jest głownie ze swego bohaterskiego udziału w walce przeciwko demonowi Ravanie, który uciskał ludność Lanki i robił, co tylko złego demon uczynić może. Małpia armia wspierająca w tej bitwie samego Ramę (awatara Wisznu, cokolwiek to znaczy) walnie przyczyniła się do zwycięstwa. A dzielny bóg-wódz-małpa stał się nieśmiertelnym bohaterem. Który do dzisiaj wspiera i pomaga wszystkim, którzy go o to poproszą. Taki hinduistyczny Juda Tadeusz. Ale nam się znajomo zrobiło. I o to właśnie chodzi!
Jadę autem i nagle wali mi po oczach billboard: Wejdź z butami w cudze życie! Czytam dalej. Wszystko jasne. Big Brother 2. Pierwsza polska edycja tego cudownego dziecka współczesnej kultury medialnej miała miejsce w 2001 roku. Wtedy każdego wieczoru tysiące, ba – miliony widzów z wypiekami na twarzy oglądało w telewizorze niczym przez drzwiowego judasza (swoją drogą skąd ta nazwa?!), co też w domu Wielkiego Brata się wydarzy. Podglądactwo zawsze kusiło. Od koleżanek pod szkolnym prysznicem dla hecy po najbardziej wyrafinowane metody szpiegowskie dla wygrywania wojen. Co nam zostało z tamtych lat? Powspominałem z niewielką pomocą sieci. Cóż, smutek w kopalni torfu. Najżywszym wspomnieniem jest to, że niejaka Agnieszka Frytka Frykowska z niejakim Łukaszem Kenem Wiewiórskim robili w jacuzzi na oczach milionów widzów bara bara. Podobno. Potem Frytkę zaprosił do swojego programu Z kamerą wśród ludzi Wojciech Cejrowski, gdzie za swój publiczny wyczyn została niemniej publicznie przez Naczelnego Kowboja RP poniżona. Kto wie, może to był fragment jakiegoś potrzebnego jej katharsis? Dzisiaj Frytka to Maja, która oddała swoje życie Jezusowi. Osobiste, bezpośrednie deklaracje w przestrzeni publicznej są. I nie nam oceniać ich autentyczność. Martwmy się o siebie. O epidemii podglądactwa bardzo hardcorowo opowiada film z kultowej serii Black Mirror. Premier Michael Callow dostaje informację o uprowadzeniu księżniczki Susannah. Porywacz grozi, że zamorduje ją, jeśli szef rządu nie wystąpi w programie telewizyjnym i na oczach widzów nie spełni jego żądania. Jakiego? Współżycia ze świnią. Wiem, wiem. Szokujące, niesmaczne, gorszące. Ale czy aż tak odrealnione? Kilkanaście lat temu seks między ludźmi na oczach kamer w zasadzie stał się faktem. I nie chodzi o pornografię. Chodzi o zwykłą medialną przestrzeń publiczną. No i przez tych kilkanaście lat sporo się zmieniło. Apetyty, oczekiwania i zapotrzebowanie na poziom doznawanych wrażeń. W zasadzie współczesne społeczeństwo ery cyfrowej trudno czymkolwiek zaskoczyć, zszokować. W mediach pokazano już chyba wszystko. I żeby utrzymać uwagę widza, trzeba się nieźle nagimnastykować. Ludzie są gotowi do wielkich poświęceń za cenę bycia rozpoznawalnym i zauważonym. Takie to smutne do bólu, że dzisiaj dla statystycznego Kowalskiego wyznacznikiem jakości czegokolwiek jest oglądalność. Kiedyś mówiło się: zobacz jakie to jest dobre! A dzisiaj: zobacz, ile to ma odsłon!
Zastanawiają się wszyscy, po co ten odgrzewany, Big Brother’owy kotlet? Jak to po co? Dla kasy. Podglądactwo wciąż ma się dobrze, celebryckie apetyty tym bardziej, a żądza pieniądza nie zginie, póki my żyjemy. A co Big Brother ma wspólnego z małpą, od której zacząłem? Co małpuje? Do czego nawiązuje? Świadomie bądź nieświadomie? Wielki Brat, ktoś niewidzialny, ale mający władzę nad całym domem. To on ustala reguły gry i wydaje polecenia, których wypełnianie jest obowiązkowe. Pokój zwierzeń. Dźwiękoszczelne pomieszczenie, w którym uczestnik programu odbywa intymną rozmowę z Wielkim Bratem. Nominowanie. Czyli decydowanie o tym, kto jest niefajny i będzie musiał opuścić program. Jakieś skojarzenia? Dokładnie tak, Big Brother pełni w tym programie rolę Boga, pokój zwierzeń to konfesjonał. A nominacje? Cytat:
Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!”. Mt 7,22-24
To nie moje skojarzenie, ale coś w tym jest. Jesteś be więc musisz odejść.
Może na wyrost, może naciągane. Może. Ale zostawmy te skojarzenia. To, że być może Big Brother małpuje Wielkiego Boga. Być może najgorsze w tym programie jest coś zupełnie innego. To, że okrada tysiące ludzi z bezcennego czasu, który mogliby poświęcić rodzinie albo aktywności fizycznej, oferując w zamian coś, co nie jest ani odrobinę śmieszne, ani ciekawe, ani wartościowe. To jałowe widowisko nudy i przeciętności pełne influencerów i przyszłych celebrytów. Swoją drogą, słowo celebryta już dzisiaj nie kojarzy się najlepiej. Głowę daję, że za chwilę wyląduje w jednym worze z takimi jak wieśniak czy burak, a nazwanie kogoś celebrytą będzie obraźliwe. Ktoś zadał słuszne pytanie o dobór uczestników programu. Być może tutaj była szansa na to, by ta wątpliwa formuła do czegoś pożytecznego się przydała? Zamiast tych desperacko chcących zrobić karierę w show biznesie instagramowiczów można było przecież zaprosić kogoś charyzmatycznego, skromniejszego, starszego, bezpretensjonalnego i sympatycznego. Ale nie zaproszono. I mamy coś w co, nawet gdyby mi zapłacono, nie mam ochoty wchodzić ani w butach, ani na bosaka. Wróć! Gdyby zaproponowano odpowiednią kwotę byłbym gotowy się poświęcić i zobaczyć jeden odcinek. No, może dwa.
Adam Szefc Szewczyk
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.