Co to jest prokrastynacja?
Jest wynikiem rywalizacji między układem limbicznym, a korą przedczołową. Ten pierwszy odpowiada za emocje i impulsywność, w tym dążenie do uzyskania natychmiastowej nagrody. Ta druga za koncentrację, zarządzanie sobą, własnymi celami i za postrzeganie czasu.
Jestem w szoku. Nie wiedziałem, że to coś jest traktowane jako jedna z nowych chorób cywilizacyjnych. W zasadzie dotyczy większości z nas, ale tylko u co piątej osoby ma charakter patologii. Prokrastynacja. Czyli tendencja do nieustannego odkładania czegoś na później.
Drogi czytelniku, jeżeli:
- przygotowujesz się do egzaminów, kolokwiów i kartkówek na na wieczór przed
- płacisz rachunki w ostatniej chwili, albo nawet po czasie
- tankujesz samochód dopiero jak zapali się rezerwa jeżdżąc na oparach
- odkładasz w bliżej nieokreśloną przyszłość zrobienie gruntownego porządku na biurku, doraźnie zadowalając się jedynie ogólnym przeorganizowaniu sterty papierów
- gromadzisz zaległą korespondencję, licząc, że w bliżej nieokreślonej przyszłości znajdzie się dogodny czas, by na nią odpowiedzieć
- znosisz jakieś domowe niedogodności tylko dlatego, że nie chciało ci się usunąć drobnej awarii (typu przepalony halogenik nad kuchennym blatem)
- odkładasz zrobienie jakiejś ważnej czynności, bo akurat nie masz w domu pod ręką odpowiedniego narzędzia, np. małego śrubokręta albo grubego markera
- nie podejmujesz jakiegoś działania dopóki nie uzyskasz pewności, że wykonasz je perfekcyjnie, czyli nigdy
to znaczy, że, jak ja, jesteś prokrastynatorem 🙂
Prokrastynacja to tendencja do nieustannego odkładania czegoś na później. Może być zjawiskiem zarówno pozytywnym jak i negatywnym.
Nad problemem głębiej pochyliła się Rita Emmet, która popełniła Podręcznik prokrastynatora. Jej prawo głosi, że strach przed wykonaniem jakiejś czynności zabiera nam więcej czasu i energii niż samo jej wykonanie. Brzmi znajomo. Fachowcy wyodrębnili pięć lęków odpowiedzialnych za występowanie prokrastynacji. Możecie być zaskoczeni.
- lęk przed porażką – odkładamy coś na później, by w końcu nie mieć czasu tego zrobić. I o to chodzi. Szukamy usprawiedliwienia dla nie zrobienia czegoś, w czym nie czujemy się pewni siebie.
- lęk przed sukcesem (?!) – nie podejmujemy działań, które mogą skończyć się sukcesem, bo obawiamy się zazdrości innych. Na przykład naszego przełożonego.
- lęk przed zależnością – zwlekamy z wykonaniem zadania, by wysłać światu komunikat o naszej niezależności.
- lęk przed izolacją – odwlekamy działanie, bo chcemy by ktoś zwrócił na nasz problem uwagę i pomógł nam go rozwiązać. Albo nawet rozwiązał go za nas.
- lek przed intymnością – przykład: dziewczyna spóźnia się na randki, bo lęka się zbytniego zaangażowania w związek, zdemaskowania jej wad i ewentualnego bolesnego rozstania.
To tak w ramach klinicznych charakterystyk. Nie chodzi o to, by demonizować temat. Odwlekanie na potem ma też dobre strony. Na przykład powiadają, że odkładactwo to domena geniuszy. Na dobre pomysły często wpadamy wolno spacerując, sprzątając albo robiąc sobie jakże pożądaną przerwę na kawę. Często pierwsze rozwiązania, które generują nam się w głowie są proste i prozaiczne. Odkładając pracę dajemy szansę wyobraźni na znalezienie czegoś o wiele bardziej kreatywnego. Sam znam osoby, które swoje najlepsze piosenki napisały na przykład w toalecie. Jest jeszcze jeden ewentualny plus odkładania. Wraz z upływem czasu, twoje kompetencje rosną. Jakaż to cudowna prawidłowość. I tak na przykład gitarowa solówka (przykład z mojego podwórka) nagrana na płytę kolegi po kilku miesiącach obsuwy może po prostu być lepsza. Nie musi oczywiście, ale może. Listę zalet odkładactwa sympatycznie uzupełnia znane powiedzenie: gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Niektórzy twierdzą, że właśnie dlatego zespoły satanistyczne grają speed metal. No, a chrześcijańska do bólu Arka Noego, która na drugiej płycie śpiewała: Mamy czas, mamy czas, czas nie goni nas, też jakoś tam swoim autorytetem pomaga spojrzeć na prokrastynację w trochę lepszym świetle. Dobra, żartuję. Bardziej serio: co na temat odkładania na później mówi Biblia?
Syrach powiada:
Nie zwlekaj z nawróceniem do Pana, ani nie odkładaj tego z dnia na dzień: nagle bowiem gniew Jego przyjdzie i zginiesz w dniu wymiaru sprawiedliwości. Syr 5,7
A Salomon tak:
Kto zważa na wiatr, nie będzie siał, a kto patrzy na chmury, nie będzie żął.
No tak, nawrócenie to jedyna rzecz, z którą na pewno nie warto czekać. No, bo skoro nie znamy dnia ani godziny… Ja bym tam nie usypiał czujności przykładem Dobrego Łotra i nie zwlekał z tym co najważniejsze do ostatniego tchnienia. Wierzę w nieskończone miłosierdzie Boże, ale nie wierzę w skończoność mojego człowieczego kalkulowania. W tym układzie nie ma miejsca na kalkulację. Miłość wyklucza zwlekanie, odkładanie, ociąganie się. Jeżeli chłopak notorycznie nie zjawia się na spotkania ze swoją dziewczyną, to rodzi się słuszne pytanie o to czy kocha? Bóg, zakochany w nas do szaleństwa, codziennie puka do naszych drzwi. Nie ma co odwlekać chwili, w której wpuścimy Go do swojego życia. Ważne jest to co jest tu i teraz. W tym miejscu i w tej godzinie. Odkładanie na jutro spotkania z Bogiem, pojednania z nim, choć bardzo powszechne, jest jednocześnie niedorzeczne. Wyobraźmy sobie, że chłopak po długiej rozłące odwiedza swoją dziewczynę. I w trakcie tych odwiedzin zajmuje się wszystkim, tylko nie nią. Bóg, którego wiecznie odkładamy na potem czuje się właśnie jak ta dziewczyna. Żyj tak, jakby każdy dzień miał być twoim ostatnim. To James Thurber. A święty Ekspedyt powinien być patronem ludzi cierpiących na prokrastynację. Ale chyba nie jest. Jedna z legend głosi, że Ekspedytowi w dniu, w którym zdecydował się nawrócić na chrześcijaństwo ukazał się diabeł pod postacią kruka, nakłaniając go, aby poczekał z tym do następnego dnia. Święty zmiażdżył ptaka swoją stopą, oświadczając: zostanę chrześcijaninem jeszcze dzisiaj. I tak zwykle święty Ekspedyt jest przedstawiany – z uniesionym do góry krzyżem z napisem HODIE (czyli DZIŚ) i zmiażdżonym pod stopą krukiem z napisem CRAS (JUTRO).
Albowiem, tego, co dziś możemy uczynić dla własnego zbawienia, nie możemy odkładać do jutra. Jutro może być za późno.
adam szefc szewczyk
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.