Dlaczego Bóg to zrobił? [FELIETON]
Kościół bywa bardzo często atakowany za treści, których nie głosi. Katolikom przypisuje się fałszywe poglądy i interpretacje. Bywa to intencjonalne, a czasem pewnie zupełnie nieświadome.
„Dlaczego jest cierpienie na świecie?” – takie i wszystkie podobne pytania, są często interpretowane tak, jakby ktoś na starcie pomijał naukę katolicką. To podejście, które u siebie na profilu nazwałem jakiś czas temu metodą „leniwego głupca”, czyli interpretacją tematu z całkowitym pominięciem nauki Kościoła i z nim związanej. Innymi słowy, stworzenie karykatury katolicyzmu, atakowanie jej i myślenie, że atakuje się prawdziwy Kościół. A w rzeczywistości nauczanie tego prawdziwego jest całkowicie inne od tego, które ktoś krytykuje. Nazwa być może trochę obraźliwa. Niestety, posługujący się takimi sposobami nie wykazują się zbytnio mądrością ani pracowitością.
Skąd się bierze cierpienie?
W przypadku cierpienia błąd rozumowania polega na uznaniu wszelkich ziemskich nieszczęść za nieszczęścia najważniejsze, a ziemskiego szczęścia – za największe możliwe szczęście. Jeżeli jednak dokonamy interpretacji z perspektywy katolickiej (skoro to katolicką wizję Boga ktoś krytykuje, to tak by właśnie wypadało), to musimy założyć, że wszystko, co nas spotyka, jest pewną próbą, a nagrodą jest nieopisane i wieczne szczęście. Trochę tak, jakbyśmy mieli przeżyć rok w biedzie, żeby później resztę życia żyć jako milionerzy. Chyba wielu z nas by na to poszło. Jednak ta błędna interpretacja wygląda tak, jakby ktoś skupił się na tym, że ten rok biedy to kara i na tym zakończył. W ogóle nie myślał o tym, że po takiej próbie obiecana jest ogromna nagroda.
Leniwy głupek
Instrukcja działania jest banalnie prosta. Bierzemy interesujące nas zagadnienie, pomijamy to, co się z nim wiąże i krytykujemy dowolnie wymyślone cechy. Dla przykładu temat, przy którym metoda ta jest wykorzystywana nagminnie: spowiedź. Wielokrotnie krytykowana jako forma oczyszczenia sumienia w celu… ponownego popełniania złych uczynków. Podejrzewam niestety, że po przeczytaniu takiego stwierdzenia wielu antykatolików będzie kiwało głową i stwierdzi: „No tak, tak właśnie jest”.
Gdzie więc jest tutaj zastosowana metoda „leniwego głupka”? Odpowiedź jest oczywista. Spowiedź wyklucza wykorzystanie tego sakramentu w celu dalszego grzeszenia. Jest to wręcz jeszcze większy grzech i spowiedź świętokradcza. Ba! W rzeczywistości, jeżeli penitent się do tego przyzna, to nie powinien dostać rozgrzeszenia. Leniwy głupek ignoruje to, czym jest spowiedź. Ignoruje warunki tego sakramentu. Robi z tego wydmuszkę, zostawiając samą nazwę, i wrzuca do środka to, co będzie mu się podobało i dobrze z tego wyśmiewało. Mamy więc sytuację, w której ktoś tworzy karykaturę danej rzeczy, później rzuca w nią błotem i cieszy się jak dziecko, myśląc, że faktycznie atakuje tę rzecz. Nic bardziej mylnego. W błocie jest jedynie imaginacja antyklerykała.
Atakowanie Boga
Powyższa metoda sprawdza się w grupach osób, które nie analizują. Chcą, by było tak, jak myślą, że jest i chyba nawet boją się weryfikować, bo mogłoby się okazać, że tkwią w kłamstwie. Jest to dość zabawne, bo to często katolikom zarzuca się bezmyślne słuchanie tego, co księża każą.
Opisaną metodę można zastosować do każdego tematu. Również do oceny Boga. Cierpienie na świecie? Bóg jest okrutny. Wojny? Bezlitosny Stwórca. Jednak działa to znowu tylko wtedy, kiedy odrzucimy nauczanie i w sumie cały katolicyzm. Jeżeli jednak podejdziemy merytorycznie i dojrzale do tematu, to musimy sprawdzić, w co wierzy krytykowana religia. Tutaj znowu dochodzimy do prostych wniosków. Ziemskie życie jest krótkie i nie jest formą nagrody. Jest formą próby, a nagrodą jest nieskończone szczęście. Skoro nagrodą jest nieopisane i wieczne szczęście, to czy nasze chwilowe cierpienie jest czymś ponad nasze siły?
Zły Bóg dał wolną wolę?
Po drugie, zostaje kwestia odpowiedzialności Boga za działania człowieka. Tutaj znowu pojawiają się zarzuty typu „dlaczego Bóg na to pozwala?”. Ważniejsze jest jednak pytanie o to, co byłoby, gdyby na to nie pozwolił. Jak wyglądałaby sytuacja, gdyby Bóg interweniował, gdy przestępca chce kogoś zabić? Tutaj również pomocne będzie proste porównanie. Dlaczego władza państwowa pozwala na morderstwa? Przecież wszędzie mogłyby być kamery i automatyczne paralizatory/karabiny? Lub każdy człowiek mógłby mieć przydzielonego mu policjanta. Na potrzeby tego myślowego eksperymentu nie zastanawiajmy się nad praktycznymi problemami tych rozwiązań. Czy w takim świecie czulibyśmy się lepiej? Wiedząc, że w sumie nic od nas nie zależy, wszystko jest monitorowane, sprawdzane i oceniane? Czy to wizja idealnego świata? Czy raczej komunistycznej ultra inwigilacji i kontroli?
Kwestia Boga jest jednak jeszcze bardziej skomplikowana. Mówimy tu o wierze. Jeżeli Bóg by interweniował, to będzie wiedza o Jego istnieniu. Skoro będzie pewność, to jak bardzo zmieniłby się świat i czy można by jeszcze mówić o wolnej woli? No i co dalej. Skoro Bóg ma interweniować i nie pozwolić, by doszło do tragedii, to może powinien też interweniować, gdy politycy podejmują złe decyzje? Nie pozwolić oczywiście na wybuch wojny, załatwić problem głodu na świecie itp. itd. Ile zostanie ludzkości w ludzkości? Bylibyśmy robocikami. Manekinami na makiecie, od których nic nie zależy. Może porównanie nie jest najlepsze, ale wolimy mieć psa, kota lub rybki, czy też maskotkę lub figurkę tych zwierząt? Czy nie doceniamy tego, że te istoty zachowują się w sposób od nas mimo wszystko niezależny? Mamy na nie duży wpływ i wiedzą o naszej obecności, więc to tylko częściowo dobre odniesienie. Jednak żaden miłośnik natury i naturalnego zachowania zwierząt nie będzie walczył o zastąpienie ich figurkami lub zdalnie sterowanymi robotami. Z drugiej strony, wydaje się, że niektórzy uważają to za złote rozwiązanie dla ludzkości.
Łatwo jest coś krytykować, jeżeli najpierw zrobi się z tego wydmuszkę, a później zmieni na karykaturę tego, czym pierwotnie było. Tylko w rzeczywistości ostatecznie nie krytykujemy tego, co skrytykować chcieliśmy.
Źródło: misyjne.pl/Michał Brzezicki