Chcę zostać raperem, czyli w poszukiwaniu RAP Akademii

A co jeśli chcesz zostać zawodowym raperem? Od czego zacząć? Do jakiej szkoły się zapisać? Jakich błędów nie popełniać? Kogo poprosić o płatne lekcje, a kogo nie?

Rozglądamy się. Zobaczymy, czy są oficjalne akademie RAP-u, jak słynni raperzy zostawali słynnymi raperami, jakich złotych reguł przestrzegać… i o Formule 1 freestyle’owania też będzie. A na koniec tradycyjne refleksje osobiste.

Szkoły klasyczne

Szkoły podstawowe, średnie i uczelnie wyższe, które kształcą klasyków, są oczywistą oczywistością od zawsze. Muzyk klasyczny, który występuje na klasycznych scenach, kończył (prawie na 100%) klasyczną Akademię Muzyczną. Może są wyjątki, ale to odprysk bez znaczenia dla statystyk. No dobra, a co z muzykami rozrywkowymi? Tutaj musimy się zatrzymać nieco…

Rozrywkowa, czyli nieakademicka

Organiczną cechą muzyki rozrywkowej jest jej pozaakademicki sposób powstawania i funkcjonowania. Rozrywkowcy nie uczą się swojego fachu podczas wykładów w szkolnych klasach i instrumentalnych lekcji pod okiem Pana Profesora. To nie ta bajka. Pierwszą i naturalną akademią muzyki rozrywkowej jest życie – słuchanie muzyki podczas drogi do szkoły, chodzenie na koncerty, podpatrywanie idoli i szkolenie swojego rzemiosła w domowym zaciszu, a potem na pierwszych amatorskich koncertach w klubach i domach kultury.

Idea profesjonalnej, systemowej szkoły dla adeptów na przykład rocka, gdzie są sale wykładowe z wygodnymi krzesłami, indeksy i sesje zaliczeniowe, naukowe tytuły i oficjalne programy nauczania, jakoś mi zgrzyta. Niemniej jednak idea oficjalnego, programowego szkolnictwa dopadła i rock’n’rolla…

Najsłynniejsza szkoła rozrywki na świecie

Berklee College of Music. To założona w 1945 roku w Bostonie w USA amerykańska wyższa uczelnia muzyczna posiadająca 27 wydziałów i ponad 430 kierunków studiów. Berklee oferuje programy z zakresu muzyki klasycznej i rozrywkowej, teatru, tańca, produkcji, pisania piosenek, opery, biznesu muzycznego i wiele, wiele innych.

Ta szkoła to LEGENDA. W zasadzie to Berklee odpowiada za to, że światowa kultura rozrywkowa przeszła od fazy amatorsko-naturszczykowej do fazy profesjonalno-zinstytucjonalizowanej.

Słynni absolwenci Berklee

Vinnie Colaiuta (to ten na perkusji)

Al Di Meola (ten po prawej)

Diana Krall

Branford Marsalis (ten obok Stinga)

John Scofield (ten łysy z siwą brodą)

Alan Silvestri (kompozytor)

Steve Vai

Czy w Berklee College of Music jest klasa rapu? Może i jest. Ja się do takich informacji nie dokopałem.

Rady dla początkujących raperów

  1. Teksty muszą być o czymś. Nie pisz dlatego, bo chcesz napisać piosenkę. Pisz, bo chcesz o czymś konkretnym światu powiedzieć. Rap musi być opowieścią o czymś, co leży ci na sercu.
  2. Bierz pod uwagę możliwości wokalno-oddechowe. Chodzi o to, by pisząc tekst nie przegiąć z gęstością flow. Musi być czas na oddech, artykulację, a ludzie muszą mieć czas, by usłyszeć to, co chcesz im powiedzieć. Że co? Że są rapy, gdzie kolesie nawijają z prędkością światła i trudno nadążyć? O tym potem.
  3. Jeremiasz grzmi: przeklęty kto pokłada ufność w człowieku! A ja grzmię: przeklęty kto pokłada ufność w sprzęcie! Sztuka to przede wszystkim manifestacja talentu, wrażliwości i przekazu człowieka. Sprzęt ma tylko pomóc to zapakować i posłać w świat. Bo jak śpiewała (w sumie to wciąż śpiewa) Majka Jeżowska – elektronika nie gra za muzyka!
  4. Ostrożnie z rymami. Rymy są ważne. W rapie nie do ominięcia. Ale po pierwsze szukajmy nowych, świeżych, zaskakujących. Po drugie – nie przesadzajmy z nimi za bardzo.
  5. Proporcje. To prawda, że refren jest kluczowym elementem piosenki. Ale właśnie dlatego nie może go być w piosence za dużo, bo nas zamuli. Zwrotka niech będzie daniem głównym, a refren – deserem!
  6. Inspiracja. W zasadzie od tego się wszystko zaczyna. Ktoś/coś musi zainspirować. Pociągnąć. Zakręcić. Dzisiaj na dostęp do inspiracji narzekać nie może nikt. No chyba, że nie ma zasięgu. Problem jest raczej z nadmiarem inspiracji. Rzeczy dobrych jest tak dużo, że często stajemy się tyglem zmieszanych ze sobą wielu inspiracji. To często prowadzi do tego, że brzmimy jak wszyscy. Czyli jak nikt.

Najlepszy polski raper to…

Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Zaczęło się w latach 90. od takich jak Kaliber 44, Tede czy Peja. Za pierwszy rap w Polsce uznaje się jednak z jakichś powodów Scyzoryk rapera Leroya.

A dzisiaj? Wymienianie ich nie ma sensu. Jest tego bardzo dużo i nie da się precyzyjnie zmierzyć miejsca w rankingu. Pierwsi z brzegu – O.S.T.R. Sokół, Łona, Quebonafide, Bedoes, Taco Hemingway, Mata…

Najszybszy raper świata

No, to akurat da się zmierzyć. Rekord (oczywiście, że wpisany do Księgi Guinessa) należy do Eminema. W trzeciej zwrotce piosenki Godzilla najszybszy raper na świecie wypowiada bowiem aż 225 słów w jednym 30-sekundowym fragmencie. To 7,5 słowa na sekundę! Wers, o którym mowa, zaczyna się od słów „Fill ’em with the venom and eliminate ’em” (3. minuta utworu), a kończy słowami „I’m not afraid to pull the…” (3. minuta, 42. sekunda).

Koniec

Czy prędkość wyrzucania słów ma w rapie kluczowe znaczenie? Oczywiście, że nie. Karabinowy słowotok Eminema i jemu podobnych robi oczywiście wrażenie, ale to nie ten parametr zrobił z niego jednego z największych raperów w historii. I na pewno największego wśród białych.

Czy ma sens zakładanie systemowych szkół dla raperów? Wątpię. Szkołą rozrywki (podobnie jak muzyki ludowej) jest życie i własna, niepowtarzalna droga, a nie edukacyjne szufladki, które (co to dużo gadać) często powstają tylko po to, by ściągać kasę od pragnących kariery ludków formatując ich w taki sam, powtarzalny sposób.

Może nie powinienem tak mówić/pisać będąc wykształconym i kształcących innych muzykiem. Ale tak czuję. Jeden z najwybitniejszych profesorów uczelni, na której studiowałem, powiedział mi kiedyś, że najwięcej w życiu nauczył się, kiedy skończył państwową edukację. Kiedy nie musiał tracić czasu na rzeczy, którymi ani nie był zainteresowany, ani które poza zdaniem egzaminu nie były mu do niczego potrzebne. Kiedy poczuł przed sobą wolną przestrzeń i silne pragnienie pofrunięcia tam, gdzie chce – dopiero wtedy zaczęła się właściwa część jego artystycznej drogi.

Czego i sobie i wam życzę z całego serca: fruńcie tam, gdzie chcecie!

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.