10 sierpnia| NINIWA Team

Dzień 8 – „Radosnego dawcę miłuje Bóg”

Przykład idzie z góry? Oby nie tym razem! Dzisiejsza przerwa obiadowa trochę się przeciągnęła przez drzemkę… tak, tak Ojca Lidera  . Spakowana i gotowa do drogi grupa musiała po obiadku budzić o. Tomka, bo ten zdaje się śnił jeszcze o minionej niedzieli ;). Na szczęście jak na wyprawowy nr 1 przystało, szybko się ogarnął i można było ruszać dalej w drogę. Przy tej okazji widać, że ekipa już jest zgrana i co najważniejsze zmobilizowana do jazdy!

Ze względu na komfortowe warunki noclegowe dzisiejsza pobudka została przesunięta na… 5.15. Kiedy wszyscy byli już gotowi do drogi nadszedł czas podziękowań i pożegnania. Choć grupa przebywała w Dortmundzie zaledwie niecałe 40 h, wszyscy zdążyli się zżyć z ludźmi, którzy tak uprzejmie ich przyjęli. Za otrzymane dobro wyprawowicze serdecznie dziękują i mają nadzieję, że radość i pozytywna energia, którą tutaj zostawili zostanie z mieszkańcami na dłużej. Jednak to dopiero pierwszy tydzień wyprawy i trzeba ruszać dalej, w nadziei, że takich ludzi jak rodzina o. Tomka oraz ich sąsiedzi będzie znacznie więcej.

Przed startem Kasia Dmowska dokonuje jeszcze podziału całej ekipy na trzy grupy. Pierwsza z nich to „zakochańce”, czyli Hania i Szymek, Kasia i Filip, Sylwia, Agata oraz Krzysiek Kiebuła. Razem z nimi jadą „samotni z wyboru”: Sławek, o. Tomek i kleryk Łukasz. Druga grupa to single (większość dziewczyn ;) ) oraz chłopaki powyżej 20 roku życia, a trzecia grupa to chłopaki poniżej 20-stki pod opieką cioci Pauliny :) . Dzisiejszy etap mógłby uchodzić za schematyczny. 150 km, dwie przerwy po 30 min i jedna, trochę przedłużona przerwa obiadowa. Jedynym mankamentem jest padający przez pół dnia deszcz, który przyczynia się do kilku wywrotek.

Niemiecka część dzisiejszej trasy to głównie miasta przemysłowego Zagłębia Ruhry i Westfalii. Wygląda to podobnie jak u nas na Śląsku, gdzie z jednego miasta przejeżdża się do drugiego, czasami nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Taki miejski zgiełk nie służy płynnej jeździe. Oprócz samochodów, śmiałkowie poruszają się w otoczeniu komunikacji szynowej, raz po raz przejeżdżając przez przejazd kolejowy. I właśnie te momenty za przyczyną padającego deszczu są dla rowerzystów co najmniej traumatyczne. Szczególnie, gdy wskutek poślizgu lądują na asfalcie kolejno Marlena „Wyścigówka” Szymańska („zaledwie” trzykrotnie), Kasia Dmowska, Beata Janeta i Wojtek Kimmel. Na szczęście nikomu nic się nie dzieje, wszystko odbywa się przy bardzo małej prędkości i czasami nawet sprawia wrażenie kontrolowanego upadku :).

Pozostając jeszcze w temacie rowerowych wypadków pierwszą nagrodę przyznajemy Przemkowi „Kaskaderowi” Nowakowskiemu! Otóż Przemkowi na tyle nie spodobał się stojący przy drodze VW Touran, że postanowił go trochę przestawić. Niestety minivan okazał się nieco silniejszy od rowerzysty i przyzwolił jedynie na uszkodzenie swojego reflektora. Udział w tych zawodach kosztował naszego Kaskadera „jedyne” 100 euro ;) . Na szczęścia i tutaj grupa staje na wysokości zadania wspomagając śmiałka także finansowo.

Chwilę później tablica informuje wyprawowiczów, że są już w Holandii. Stop, stop! Dlaczego w Holandii? Czyż nie mieli raczej odwiedzić Luksemburga? Otóż, grupa musi dojechać za 3 dni na prom do Calais i jazda przez zaplanowany wcześniej Luksemburg mogłaby skutkować spóźnieniem na prom do Wielkiej Brytanii. Królestwo Niderlandów wita śmiałków słynnymi ścieżkami rowerowymi. Choć faktycznie ich stan jest z reguły bardzo dobry, to jazda nimi w tak dużej grupie to raczej utrudnienie. Ostatnie 50 km przebiega już bez żadnych przygód i śmiałkowie po dotarciu do miejscowości Deurne rozpoczynają poszukiwania noclegu.

Od razu w pierwszym napotkanym gospodarstwie na pytanie o nocleg ekipa słyszy odpowiedź „no problem”. To samo hasło pada w odpowiedzi na prośbę o trochę wody i możliwość skorzystania z toalety. Rewelacja! Przepiękny ogród, w którym śpią rowerzyści posiada taras, bajorko oraz trawę równiutką jak dywan. Jak to się dzieje, że kolejny raz trafia im się tak udany nocleg? Odpowiedź o. Tomka to cytat z czytanego dzisiaj 2 listu św. Pawła do Koryntian: „radosnego dawcę miłuje Bóg”. Ewidentnie grupa przykłada się do hasła tegorocznej wyprawy i maksymalnie dzieli się radością z ludźmi, dzięki czemu równie dużo otrzymuje.

Miałem również okazję chwilę pogadać z Kasią, tegorocznym nr 7. Musiałem zapytać jak się jej jedzie razem z chłopakiem, co „Stacha” skwitowała krótkim „cudownie”. Filip daje radę, troszczy się, pomaga kiedy trzeba i jeśli tylko może umila jej czas. Podobnie sprawa się ma z drugą parą, czyli Hanią i Szymkiem, ale ich podpytamy o wspólną drogę później ;). Kasia przekazała mi również kilka przemyśleń, które wyniosła z dzisiejszej Ewangelii. Jeśli naprawdę powierzamy swoje życie Chrystusowi, wszystkie trudności i utrapienia jakie nas spotykają przestają mieć znaczenie. To bardzo pomaga nie tylko na wyprawie, ale i w życiu codziennym. Chyba już nie trzeba tu nic dodawać. :)

Dzisiejszy dzień przyniósł jeszcze jedną cudowną wiadomość związaną z NINIWA Team. Na świat przyszedł Antoś Zieliński, syn Beaty, uczestniczki sześciu wypraw oraz Krzyśka „Chojraka”, człowieka-instytucji w niniwowej wspólnocie. Rodzicom serdecznie gratulujemy, a małemu życzymy, by zaraz jak tylko stanie na nogi, wskakiwał na rower! :)

PS. Kiedy kończyliśmy rozmowę, grupa właśnie dostała od gospodarzy 3 dzbanki herbaty oraz propozycję wyprania brudnych rzeczy. Ewidentnie hojnie sieją… ;)

Bilans dnia:

• 150 km
• 7 wywrotek
• 1 nowy członek NINIWA Team

Nocleg:
Deurne

Przejechanych do tej pory kilometrów: 1287

Marcin Szuścik

Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.