Dzień 3 – Chleb, sól, woda… i ziemniaki :)
Budzikowy Marcin jak zawsze gotowy do wykonania zadania punktualnie o 5.00. Wszyscy posłusznie opuszczamy swoje „mieszkania” i żegnamy się ze wzruszonymi gospodarzami. Jeszcze tylko pożegnalne foto i możemy ruszać w kierunku granicy polsko -ukraińskiej… Tak, tak, za chwilę opuścimy naszą ojczyznę!
Nie od dziś wiadomo, że popularnym smakołykiem na Ukrainie są kartoszki. Wczorajszy dzień zakończyliśmy, jedząc ziemniaki z ogniska jeszcze w Polsce, ale kartoflany klimat towarzyszy nam także cały dzisiejszy dzień, i to nie tylko ze względu na przekroczenie granicy. Marcin Dałkiewicz, jako prowadzący modlitwy poranne i proponujący podział na grupy, dzieli nas na tych, co posmakowali wczoraj ogniskowych ziemniaków w Woli Ogryzkowej, oraz tych, którzy ich nie skosztowali (niech żałują).
Z rana, na pierwszym odcinku, jeszcze w naszym ukochanym kraju, w grupie „ziemniaków” Monika Mikucka łapie pierwszą wyprawową dętkę. Grupa reaguje na tę wiadomość uśmiechami na twarzach, bo pojawia się okazja do zrobienia minipostoju. Mini, bo chłopaki uwijają się niesamowicie szybko z wymianą dętki i „kartofle” mogą kręcić dalej.
Przejście przez granicę odbywa się w tempie ekspresowym. Trwa mniej niż godzinę i na dodatek w tej godzinie mieści się wymiana pieniędzy na ukraińskie hrywny!
Za granicą dobijamy do setki i zjeżdżamy na polanę z kapliczką. Zaraz na horyzoncie pojawia się pan, który wita nas bardzo życzliwie i „porywa” ze sobą ojca Tomka. My w tym czasie przygotowujemy się do Mszy. Ojciec wraca za chwilę z wiadrem zimnej wody prosto ze studni i mówi, że pan proponował nam obiad. O. Tomek przyznaje, że odmówił posiłku, ale serdecznie podziękował za wodę. Pan na to, że na Ukrainie za chleb, sól i wodę się nie dziękuje, a skoro ojciec odmawia obiadu, to „może w takim razie bimberku?” – tak, tak, witamy na Ukrainie!
Czas na Mszę. Ale… zaraz, zaraz, gdzie podziało się dwóch kleryków? Żeby było zabawniej, bez nich nie mamy możliwości odprawienia Mszy, bo mają „zestaw małego księdza” :). Czyżby się zgubili? Na szczęście po jakimś czasie się pojawiają, a z nimi Kuba Mośny. Okazało się, że Kuba na jednym z podjazdów złapał gumę. To już kolejna dętka tego dnia! Oskar próbował ratować rower Kuby. W kole znalazł się ok. 2-centymetrowy gwóźdź. Naprawa okazała się bardziej skomplikowana, bo nastąpiła też mała awaria przerzutek. Na chłopaków zaczekał kleryk Mateusz i tak oto we trójkę zniknęli nam wszystkim z oczu.
Już wszyscy jesteśmy razem, można rozpoczynać Eucharystię. Ewangelia mówi o drogocennej perle. W kazaniu o. Tomek podkreśla, że mamy szukać Jezusa jako Tego, który ma być dla nas tą drogocenną perłą. W życiu mamy nade wszystko poszukiwać Boga – we wszystkim, w relacjach z drugimi, w naszej codzienności. Dziś obchodzimy też wspomnienie św. Ignacego z Loyoli. Ojciec przywołuje jego napomnienia odnośnie do tego, co zamyka nam drogę do Boga, czyli na przykład pożądliwość oczu i ciała oraz pycha tego świata. Cóż mamy z tego, co posiadamy? W każdej chwili możemy stracić ziemskie życie, tak jak w przypowieści: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od Ciebie”. Wszystko, co jest na ziemi, ma nam służyć spotkaniu z Bogiem. Mamy pozbyć się wszystkiego, co nie prowadzi nas do Boga i co nie jest Nim. Ojciec na koniec wzdycha do Boga, by ta Ewangelia i dzisiejsza Eucharystia umocniły nas i pomogły zachwycić się tym, czego doświadczamy na wyprawie – światem, drugim człowiekiem, nami samymi.
Ale to jeszcze nie koniec dnia… Po Mszy i obiedzie lecimy dalej. W trakcie dzisiejszych odcinków ma miejsce mała rywalizacja. Otóż „ziemniaki” rano zostały wyprzedzone przez „nie-ziemniaki”. Po obiadowej przerwie „kartoszki” postanawiają się odegrać i wyprzedzają grupę „nie-ziemniaków”. Tym sposobem znajdujemy się dość szybko pod pierwszym ukraińskim sklepem. Musimy jednak spędzić tam trochę więcej czasu, bo w drugiej grupie nastąpiła awaria. W rowerze Karoliny Kurcius trzeba było wycentrować koło i wymienić pękniętą szprychę. Tu świetnie poradzili sobie Kamil Myszka i Michał Nowakowski. Uff, można jechać dalej.
Obie grupy spotykają się w końcu pod sklepem. Pora ruszać w ostatni tego dnia dystans. Niebawem docieramy na jakieś ukraińskie osiedle, gdzie poruszamy się po piaskowo-kamiennej nawierzchni. Udało się, Marcin Dałkiewicz po rozmowie z jednymi z miejscowych daje cynk grupie, że zostaliśmy zaproszeni na nocleg. W prezencie od sąsiadów gospodarzy, którzy nas przyjęli, dostajemy arbuzy :). Miły wieczór za nami, przepełniony wspomnieniami ojca Tomka z poprzednich wypraw i rozmowami. Pora iść spać.
PS „Schwalbe maraton plus1 jednak nie są niezniszczalne” – mówi Kuba :).
Bilans dnia:
- 160 km
- 22,6 km/h
- 2 dętki – Moniki Mikuckiej i Kuby Mośnego
- 1 scentrowane koło Karoliny Kurcius
- 1 pęknięta szprycha, również Karoliny Kurcius
Nocleg:
Dawidów, u gospodarzy
Przejechanych do tej pory kilometrów: 512
Opony, które uchodzą za niezniszczalne i które większość osób kupuje na wyprawę.
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.