Wątpliwa spółka, czyli papuaska ekonomia kozy
Pieniądze, chociaż potrzebne i użyteczne, potrafią skłócić ludzi. Dzieje się tak na całym świecie, także w Papui-Nowej Gwinei. Przekonała się o tym pewna papuaska kobieta, której zostały powierzone pieniądze brata. Ale po kolei…
Odwiedziła mnie pewnego razu kobieta o imieniu Bridgide. Przyszła się ona poradzić w pewnej sprawie. Otóż razem ze swoim bratem weszła w spółkę, aby kupić kozę. Zwierzę to zaraz po świni jest powszechnie występującym na Rajskiej Wyspie.
Dzieje się tak z powodu różnych wyznań i ruchów protestanckich, które zgodnie z tradycją żydowską nie jedzą wieprzowiny. Cena kozy w Papui-Nowej Gwinei ma różne wartości, ale myślę, że za 200 kina (ok. 240 zł) można już coś średniej wielkości kupić.
Umowa była prosta: brat daje połowę, siostra dokłada drugą połowę. Przez kilka ostatnich tygodni każdy z nich starał się zebrać wymaganą kwotę: to sprzedając warzywa, to znowu próbując wygrać coś w karty. Jeśli dziennie można na tym zarobić jedynie kilka kina, to wyobraźmy sobie, jaki to musiał być wielki wysiłek.
Po czasie nadszedł ten wielki dzień, kiedy każde z rodzeństwa uzbierało po 100 kina. Brat z radością pobiegł do chaty siostry i wręczył jej ciężko zapracowane pieniądze. Następnego dnia kobieta miała pójść do drugiej wsi, aby zakupić dorodną kozę. Jak się okazało, właściciel chciał się jej szybko pozbyć i spuścił cenę z 300 na 200 kina. Radość brata była zatem jeszcze większa. W końcu takie okazje codziennie się nie zdarzają.
Kobieta w Papui-Nowej Gwinei – przemoc, wyzysk i przedmiotowość
W sąsiedniej miejscowości odbywało się akurat papuaskie świniobicie i sprzedawano upieczoną w dole wieprzowinę. Dodatkowo można było kupić jakieś napoje, pożuć buai oraz kupić papierosy. Kobieta nie poszła na zakupy sama, ale wzięła ze sobą kilku wantoków (ludzi z klanu). Jak się potem okazało, zrobiła to na swoją zgubę.
Bridgide – sama, ale i w naradzie z ludźmi z klanu – mając w swojej kieszeni 200 kina, zapomniała, że miała kupić kozę. Wszystkie te pieniądze zostały przejedzone i przepite. Niemałą zasługę mieli w tym wantocy. Pokusa okazała się mocniejsza. Brat jeszcze kilka dni czekał na kozę, ale w końcu się dowiedział, że nie będzie ani kozy, ani zwrotu ciężko zapracowanych 100 kina. Kobieta na pamiątkę otrzymała od brata kilka siniaków.
W Papui-Nowej Gwinei jest jeszcze dużo takich historii, gdzie pojawia się pomysł na biznes, potem następuje zbieranie pieniędzy, a potem ktoś znika z gotówką i odnajduje się za kilka tygodni. Nauczyciele, pracownicy mający pensję, często w ciągu jednego dnia potrafią wydać wszystko.
Wynika to z braku umiejętności posługiwania się pieniędzmi, ale także z bycia w klanie. Klan, wiedząc, że ktoś ma kasę, przyjdzie po pożyczkę. Ludzie mają już doświadczenie, że wiele osób pożyczek nie zwraca, a więc nie chcąc odmawiać wantokom, wolą wydać wszystko od razu.
Jak zdobyć odszkodowanie w Papui-Nowej Gwinei? Nie róbcie tego w domu… ani na pogrzebie
W tym kraju potrzeba zatem jeszcze wielu lekcji na temat wchodzenia w spółkę, zarządzania pieniędzmi czy pożyczania ich sobie…
ks. Łukasz Hołub
Od dziecka czuł, że ma zostać misjonarzem. W 2013 r. przyjął święcenia kapłańskie i został księdzem archidiecezji przemyskiej. Na pierwsze misje wyjechał w 2016 r. do Ekwadoru, gdzie spędził cztery lata. Od 2021 r. pracuje w Papui-Nowej Gwinei. Obecnie jest proboszczem parafii Koge w diecezji Kundiawa.