30 listopada| Muzyczne Laboratorium

Muzyka etniczna świata – Azja

Zamknij oczy i pomyśl sobie o Azji. Jakie masz skojarzenia? Jakie klimaty czujesz? Co słyszysz?

Kontynentalne monstrum. Prawie 45 milionów kwadratowych powierzchni. Żyje tu ponad połowa populacji globu. Historyczne bogactwo i kulturowa złożoność tego lądu wbija w fotel. Czuję, że zatrzymamy się tu na dłużej. Choć i tak dotkniemy tylko wierzchołka góry. Ale za to jakiego!

World music – muzyka świata. Wstępniak

Od początku

Profesjonalni antropolodzy powiadają, że pierwsi ludzie dotarli do Azji z Afryki. I tak po raz kolejny teza o tym, że to właśnie Afryka jest kolebką ludzkości, znów zdaje się potwierdzać. Archeologia nie ma wątpliwości: już przynajmniej 100 tysięcy lat temu homo sapiens pomieszkiwał w całej Azji. A tam, gdzie warunki pozwalały na przejście z koczowniczego do osiadłego trybu życia, gdzie pojawiło się rolnictwo do spółki z hodowlą zwierząt, zaczęły powstawać pierwsze azjatyckie cywilizacje. Dzisiaj mówi się o trzech takich prastarych kulturach Azji. I od tego zaczniemy.

Muzyka etniczna świata – Afryka

Sumerowie

Prawdopodobnie najstarsza cywilizacja świata. Zamieszkiwali południową Mezopotamię, gdzie pojawili się pod koniec IV tysiąclecia przed naszą erą. Ostatecznie wchłonięci przez Babilończyków. Ale ich wpływ na kulturę świata jest spory.

Muzyka Sumerów to głównie piosenki religijne, gdzie prym wiodły instrumenty strunowe. Z lirą na czele. Mam przeczucie, że to Sumerowie są praojcami gitary. Nie dość, że byli prawdziwymi pionierami szarpidructwa, to jeszcze wymyślili progi na gryfie. Serio.

No, a w ramach muzycznej ilustracji mam istną petardę. W latach 50. ubiegłego stulecia w starożytnym mieście Ugarit (jego powstanie datuje się na 1400 lat przed Chrystusem) grupa zdeterminowanych archeologów znalazła niepozorną glinianą tabliczkę. Okazało się, że to sumeryjski śpiewnik pod tytułem Pieśni Hurrian. Michael Levi – kompozytor i instrumentalista, badacz muzyki starożytnej – podjął się arcytrudnego zadania odczytania zapisu i odtworzenia jednej z pieśni zawartej w tym zbiorze. Padło na Pieśń ku czci bogini Ningal. To prawdopodobnie najstarsza znana melodia świata.

Cywilizacja chińska

Jedyna chyba wielka starożytna cywilizacja, która przetrwała do dzisiaj. Wciąż będąc wielką. Homo erectus to pierwsza człekokształtna istota, która swoją stopę postawiła na terenie dzisiejszych Chin. Jednak prawdziwego początku tej cywilizacji należy upatrywać w neolicie. Gdzieś tak 8500 lat wstecz. Choć procesy, które doprowadziły ostatecznie do powstania rolnictwa i osiadłego trybu życia mają swoje korzenie nawet i 20 tysięcy lat do tyłu.

Historia Chin to korowód dynastii, z których pierwszą była Dynastia Shang (1766–1122 p.n.e.), a ostatnią Qing (1644–1911). Potem kontrolę przejmuje Dynastia Chińskiej Republiki Ludowej. I kontroluje do dzisiaj. Skutecznie do bólu.

Ale niezależnie od tej bolesnej skuteczności przyznać należy, że świat sporo Chinom zawdzięcza. Na przykład patent na wyrób papieru i prochu strzelniczego, kompas magnetyczny, ruchomą czcionka umożliwiającą szybki druk, ster rufowy, piece hutnicze z miechami tłokowymi umożliwiające wytop stali. Ale nas najbardziej interesują ich dźwięki. Więc do dźwięków przejdźmy.

Mityczne początki muzyki

Początki muzykowania w Chinach sięgają epoki pięciu baśniowych cesarzy, która rozpoczęła się około 3000 lat p.n.e. Podania głoszą, że pierwszy Żółty Cesarz – Huang Di – wynalazł pismo i muzykę. Mało tego, uważany jest ten cesarz za twórcę całego systemu muzycznego opartego na podziale oktawy na 12 półtonów. Systemu, dodajmy, który rozlał się na resztę świata. Tak skutecznie, że wszelkie inne systemy traktowane są dzisiaj jako obcą, wymierającą fanaberię kulturową. Poczytajcie o ćwierć tonach, to dowiecie się więcej.

Muzyka w Chinach zawsze miała odniesienie do trzech rzeczywistości – RELIGIA, FILOZOFIA, ŻYCIE SPOŁECZNE. Do tego wiązano ją z kosmologią. Wiecie, poszczególnym dźwiękom przypisywane są porządki odpowiadające stronom świata, porom roku, kolorom, planetom, emocjom. Nie wnikając w szczegóły, przechodzę do skalowego fundamentu całej chińskiej muzyki. Do pentatoniki.

Pentatonika – mityczna skala chińska

W ramach 12 tonowego systemu (tego przez cesarza Huang Di ponoć wymyślonego) powstała skala, na której zbudowana jest praktycznie całość chińskiej muzyki. Brzmienie tej skali to najbardziej charakterystyczny chiński smak. Najprościej możecie sobie to sprawdzić brzdękając na czarnych klawiszach klawiatury fortepianu. Pięć dźwięków. W tonacji C-dur będzie to kolejno C, D, E, G, A. Wybór tych akurat dźwięków ma się wywodzić z mitologii.

Pięciostopniowa pentatonika jest traktowana jako skala doskonała. Do tego stopnia, że wybitny chiński filozof, którym Konfucjusz niewątpliwie był, skalę siedmiostopniową (największy konkurent pentatoniki, nasze poczciwe de-re-mi-fa-sol-la-si) uważał za element obcy – piękny, ale jednocześnie niebezpieczny.

Najstarszym chińskim instrumentem, który potwierdzał stosowanie tej skali, była pięciostrunowa cytra qin. Tutaj mamy nieco uwspółcześnioną wersję tego brzdękadła. Ale myślę, że to jest mniej więcej to brzmienie.

Muzyka w służbie narodu

Już w czasach dynastii Czou zorientowano się, że muzyka ma spory wpływ na człowieka. Że może na niego oddziaływać, formatować na jego charakter i pośrednio całego społeczeństwa. Więc władza w Chinach szybko położyła na muzyce łapę, a wszelkie przemiany w systemie politycznym miały bezpośredni na nią wpływ.

O czym nam to mówi? Mam swoją teorię. O zamordyzmie, który dla azjatyckich władców od zawsze był zapisanym w genach naturalnych sposobem sprawowania urzędu. Chiny, Korea, Japonia… Nie macie wrażenia, że ludzie tam są jacyś tacy dziwnie grzeczni i zahukani? To odwieczny mental tych ludów. Kto zna historię, ten wie. I to słychać w ich muzyce. Grzecznej, spokojnej i pozbawionej wszelkiej przejawów frywolności rodem zza oceanu.

Posłuchajmy chińskiej ludowizny:

Wyskakujemy z Chin. Poodwiedzajmy pozostałe co ważniejsze i co bardziej charakterystyczne rejony największego kontynentu świata. I posłuchajmy, co tam w trawie piszczy i w duszy gra.

Rosja

Cóż, trudno jej nie zauważyć. Więc zauważamy. Rosyjska muzyka ludowa rozwijała się dwutorowo – jako obrzędowa instrumentalna i świecka wokalna oraz cerkiewna jednogłosowa. Ludowe pieśni rosyjskie to przede wszystkim byliny. Współcześnie rosyjska muzyka ludowa to wielogłosowość, skale modalne, bogata melodyka. Od zawsze było tak, że muzyka artystyczna była organicznie powiązana z ludową, co stwarzało pewną naturalną odporność na zaborcze wpływy kultury anglosaskiej. Akurat ja taką odrębność sobie cenię.

Podstawowe gatunki pieśni: obrzędowe, epickie, liryczne, taneczne, żołnierskie. Główne instrumenty: rogi, flet, dudy, skrzypce, harmonia, harmonijka ustna, drumla. No i przede wszystkim bałałajka!

Indie, czyli raga pomaga

Jak Indie to hindusi. Jak hindusi to Samaweda – pisana od XV wieku p.n.e. święta księga wed złożona z pieśni. Jak pieśni z Samawedy to ragi. Raga – najwyżej rozwinięta forma indyjskiej muzyki. Słowo raga oznacza barwę, emocje, pragnienie. Jej głównym celem jest wywołanie odpowiedniego wrażenia i nastroju.

Wśród instrumentów, które tworzą ten niepowtarzalny nastrój indyjskiego świata mamy tablę, sarangi, skrzypce. No, ale instrumentem, który jest ikoną tej muzyki, jest oczywiście sitar. To właśnie te klimaty uwiodły swego czasu Beatlesów. Tu mamy taki historyczny rarytasik, kiedy to indyjski mistrz sitar, Ravi Shankar uczy beatlesa Georga Harrisona.

A tutaj kawał porządnej indyjskiej ragi. Tylko się za bardzo nie wczuwajcie, bo jeszcze uwiedzie!

Gruzja

Niezwykłe tradycje muzyczne. Pierwsze źródła mówiące o muzyce tego regionu Kaukazu pochodzą sprzed ponad 2500 lat i wspominają o pieśniach pracy i pieśniach korowodowych.

Kraj słynie z polifonicznego śpiewu chóralnego i tzw. trzygłosu, którego korzenie sięgają już V wieku. Charakterystycznymi dla historii tego kraju instrumentami, pochodzącymi jeszcze z czasów starożytnych, są m.in.: pandura (rodzaj lutni), harfa, flet, dudy i akordeon. Wykonywano na nich muzykę instrumentalną oraz stosowano je jako akompaniament dla poetyckich pieśni-eposów, opiewających wyczyny wojenne narodowych bohaterów.

Tybet, czyli buddyści też artyści

O muzyce mnichów tybetańskich wiemy stosunkowo mało. Tyle, że rodziła się i przetrwała w buddyjskich klasztorach, pełniąc rolę obrzędową. Nazwy instrumentów są tak zawiłe, że ich oszczędzę. No ale są tam jakieś trąby, dzwonki i wiele innych. A tutaj mamy buddystę-wokalistę.

Do końca naszej podróży już tylko słuchamy.

Japonia

Turcja

Iran

Indonezja

Syria

Jemen

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.