Na pełnym Baku, dzień 2. And the Pierwsza Dętka goes to…
Mijamy słowackie Tatry, a na koniec dnia na horyzoncie rysują się już Węgry. Czy to naprawdę dopiero drugi dzień wyprawy?
Budzi nas rześki poranek (ok. 8°C), dzięki czemu szybko się zbieramy i już o 6:04 meldujemy się na drodze. Na pierwszym dystansie kilka osób „wykoleiło się na koleinach”. Na szczęście prędkość na naszych licznikach nie jest zawrotna, dzięki czemu sprawnie się zbieramy i ruszamy dalej.
Po pierwszej przerwie spotyka nas miły gest ze strony motocyklistów, którzy – zatrzymując się po obu stronach drogi – pomagają nam bezpiecznie włączyć się do ruchu. Na drugim dystansie odnotowujemy pierwsza wyprawową dętkę. Szczęściarą jest Manuela, która (jak wcześniej wspólnie ustalono) stawia wszystkim lody w Baku.
Długą przerwę spędzamy w cieniu drzew przy rzece Hron. Kalorie zjedzone na obiad szybko zużywamy na pokonanie długiego podjazdu (ok. 7,5 km). Tuż po nim cieszymy się upragnionym zjazdem, który doprowadza nas do dzisiejszego noclegu na wiejskim boisku ok. 10 km od granicy słowacko-węgierskiej. Tradycyjne kolacyjne kółko kończyny przy dźwiękach ukulele i wspólnych śpiewach.
P.S. Ślimaków na boisku mamy tutaj tyle, co w Polsce.
Julia Haneczok, Anna Szafarczyk
Bilans dnia:
- dystans: 173 km
- średnia prędkość: 20,8 km/h
- czas jazdy: 13h 7m
- suma przewyższeń: 1484 m
Nocleg: Vieska (SVK)