Na pełnym Baku, dzień 14. Nietypowa niedziela
Azja wita!
Uczestniczymy dziś w Mszy po angielsku, z akcentami języka polskiego, łaciny i tureckiego. Wśród wiernych obecna jest wicekonsul Sabina Klimek, z którą mamy okazję spotkać się po Mszy na wspólnej kawie i rozmowach.
Popołudnie mija nam na przygotowaniu się do kolejnego tygodnia jazdy, m.in. układamy rzeczy w sakwach, składamy pranie, serwisujemy rowery i porządkujemy miejsce noclegu. Na pożegnanie dostajemy od goszczących nas franciszkanów „drobne” na lody i punktualnie o 16:15 ruszamy do portu.
Musimy się trochę nagimnastykować, aby załadować, a później wyciągnąć wszystkie rowery z promu. W ciągu kilku minut przeprawiamy się przez Cieśninę Bosfor i stawiamy pierwsze kroki po azjatyckiej stronie Stambułu.
Azja wiata nas stromymi podjazdami. A stromy podjazd oznacza zwykle stromy zjazd, co przekłada się na spalone hamulce Wojtka i Tomka. Po przejechaniu zawrotnych 22 kilometrów na szybko zaliczamy plażę nad Morzem Czarnym i znajdujemy nocleg.
Na zakończenie dnia dostajemy herbatę od gospodarza, po której szybko idziemy spać, bo od jutra pobudka o 4:30, aby jak najbardziej wykorzystać chłodne poranki!
Julia Haneczok, Ania Szafarczyk
Bilans dnia
- dystans: 22 km
- średnia prędkość: 16,8 km/h
- czas jazdy: 1h 18m
- suma przewyższeń: 480 m
Nocleg: Riva (TUR)