Sprawa ks. Sudoła już w Watykanie: „To polski ks. Vianney”
W Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych rozpoczął się rzymski etap procesu beatyfikacyjnego ks. Stanisława Sudoła. To taki polski Jan-Maria Vianney – mówi […]
W Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych rozpoczął się rzymski etap procesu beatyfikacyjnego ks. Stanisława Sudoła. To taki polski Jan-Maria Vianney – mówi bp Krzysztof Nitkiewicz, biskup sandomierski, który złożył dziś w Watykanie akta zmarłego w 1981 r. kapłana. Niestrudzony duszpasterz i spowiednik, wielki asceta oraz orędownik dusz czyśćcowych. Przyjeżdżali za nim ludzie z całej Polski.
Jak podkreśla bp Nitkiewicz przypominanie postaci takich, jak ks. Sudoł jest szczególnie ważne w chwili obecnej, gdy trwa dyskusja nad posługą kapłana. On sam przyjechał do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych z neoprezbiterami diecezji sandomierskiej, bo ks. Sudoł fascynuje przede wszystkim młodych kapłanów, jest dla nich wyraźnym worem – mówi bp Nitkiewicz.
Ks. Sudoł był człowiekiem wielkiej pobożności i ascezy
“ Był to zwykły proboszcz. Wybudował kilka kościołów, prowadził katechizację, głosił piękne kazania, ale przede wszystkim wyróżniał się rysem wielkiej pobożności, ascezy. Pościł całymi dniami. Nie jadł mięsa, nie pił alkoholu. I poświęcał się głównie spowiedzi – powiedział Radiu Watykańskiemu bp Nitkiewicz. – Ludzie przyjeżdżali z całej Polski. Czasami o godz. 3 nad ranem. Przyjeżdżał pociąg. Ludzie pukali w szybę, on nakładał sutannę i szedł do kościoła, żeby ich wyspowiadać. A jeśli ich nie było, to szedł do kościoła, żeby pokutować za grzechy innych, leżał krzyżem, modlił się. I później spowiadał aż do godz. 17. Bez żadnego obiadu. Do dzisiaj żyją osoby, które korzystały z jego posługi sakramentalnej i mówią, że te spowiedzi przemieniły całkowicie ich życie. Żył w skrajnym ubóstwie. Nosił ciągle tę samą sutannę, wszystkie prezenty oddawał, a kiedy ludzie przy okazji posługi sakramentalnej dawali mu pieniądze, to mówił: «Nie wsadzaj mi węża do kieszeni!» Z drugiej strony pilnował woli zmarłych, którzy w testamencie poprosili o odprawienie w ich intencji Mszy św. gregoriańskiej. Jemu nie chodziło o pieniądze. Chodziło o to, że ten zmarły potrzebuje pomocy po śmierci. Wynikało to z wiary, z wielkiej wiary w moc Mszy św. ”
źródło: Radio Watykańskie