Dzień 12 – pokorni w obliczu własnych słabości ale ufni w moc Bożą
Wspaniałe miejsce postoju nocnego opuszczamy z wdzięcznością za tak piękne zakamarki w Bożym świecie. Odjazd opóźnił się nam o pół […]
Wspaniałe miejsce postoju nocnego opuszczamy z wdzięcznością za tak piękne zakamarki w Bożym świecie. Odjazd opóźnił się nam o pół godziny przez ludzi spóźnialskich. Jazdę zaczęliśmy bez poszkodowanego poprzedniego dnia Michała którego widelec w rowerze uległ skrzywieniu. Po zakupieniu nowego miał do nas dojechać. Udało się to na postoju obiadowym na 130 km. Z radością po pewnym czasie leczenia gardła na trasę wyruszyła Angelika. Ania po wczorajszych niedomaganiach na rower wsiadła skutecznie przed miastem Oradea.
Pierwszy etap 48 km był wyjątkowo dobry. Po porannym rozgrzewającym podjedzie około 12 km zakończyliśmy wspinaczki na wschodnich wzniesieniach. Urzekające krajobrazy zakończyły się mniej więcej w momencie kiedy Górnikowi spadła flaga. Na szczęście upadła na pobocze, a nie na szyby tirów czy twarze wyprawowiczów. Ruch uliczny był bardzo natężony, a słońce przygrzewało na asfaltowej patelni. Na 85 km przejechaliśmy bez większych problemów granicę wjeżdżając na Węgry. Płaski teren sprzyjał przemyśleniom co mogło uciekać na górskich etapach kiedy zaangażowanie fizyczne było większe.
Na Mszy świętej w chłodnym pomieszczeniu udostępnionym przez gościnnego Madziara ojciec Tomek głosił kazanie o św. Edycie Stein patronce Lublińca i Europy. Zwrócił uwagę uczestników na fenomenologię. Tzn. aby rozpatrywać cechy poszczególnych rzeczy czy stworzeń i przez ich piękno poznawać Boga. Na to na wyprawie mamy bardzo wiele czasu. Przed zachodem słońca dojechaliśmy do Karcag. Na 167 km robiliśmy obóz na stepach przy Tesco. Na razie nikt nas nie wyrzucił… Jedynie komary wyganiają nas spod gwieździstego nieba do namiotów. Módlcie się za nas i za Europę.
Statystyki:
167 km
Nocleg:
Karcag
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.