Dzień 16 – plan planem a życie prowadzi nas swoimi dorgami
Wczorajszy rekord w przejechanych kilometrach na tej wyprawie rozbudził ochotę na jeszcze więcej dziś. Ojciec Tomek zaproponował pobudkę o 4 […]
Wczorajszy rekord w przejechanych kilometrach na tej wyprawie rozbudził ochotę na jeszcze więcej dziś. Ojciec Tomek zaproponował pobudkę o 4 rano ale grupa ostudziła jego zapal i uzgodniona została ona na 4.30. Jednak w nocy pogoda diametralnie się zmieniła, przyszedł bardzo silny wiatr i część wyprawowiczów musiała spać z wyciągnięta do góry rękami, aby trzymać pałąki namiotów, inaczej te kładły im się na twarz. Powstała teoria mówiąca, że Pan Bóg silnym wiatrem wschodnim rozstąpił Morze Czerwone, aby uwolnić Izraelitów od uciemiężenia Egipskiego a tym razem silnym wiatrem zachodnim podarował nam godzinę snu więcej chroniąc przed ciemiężącymi decyzjami o wcześniejszym wstawaniu ;).
Niestety wiatr nie odpuszczał nam, niemal przez cały dzień dość mocno utrudniając pedałowanie. Poranna modlitwa oraz podział prowadziła Kasia Wasilewska. Jedna grupa składała się z singli druga z osób posiadających druga połówkę. Zaraz po wyruszeniu w pierwszej grupie awarii uległa dętka po kilkunastu kolejnych kilometrach Marysia miała poważną awarię przerzutki, której naprawa zajęła niemal godzinę. Wszytko to sprawiło że pierwsza 50-tka zakończyła się o 11, gdy normalnie o tej porze mamy przejechane ok 100 km na liczniku.
Druga część dnia była łaskawsza. Nie było już awarii a w miarę zbliżania się do granicy Słoweńskiej wiatr słabł. Udało nadrobić się stracone rano kilometry w czym pomógł brak upału. Nocleg znaleźliśmy ponownie nad zbiornikiem wodnym tym razem w pięknej miejscowości Ptuj.
Statystyki:
- 158 km
- 21,9 km/h
Nocleg:
Ptuj
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.