Wolontariat Misyjny – relacja z Tywrowa
Na tegoroczny wolontariat odbywający się na Ukrainie wyjechałyśmy pod koniec lipca. Po początkowo drobnych problemach związanych z opóźnieniem naszego autobusu, droga minęła zaskakująco szybko. Gdy dotarłyśmy na miejsce, na stacji w Winnicy czekał już na nas brat Jan, z którym udałyśmy się do Tywrowa. Tam miałyśmy przebywać przez kolejne trzy tygodnie. W Tywrowie zostałyśmy ciepło powitane przez ojca Rafała i naszą grupę wolontariuszy misyjnych, którym został wtedy jeszcze tylko tydzień posługi w Tywrowie. Kolejnego dnia brat Jan oprowadził nas po klasztorze, pokazał trwającą budowę kościoła i pokoi, które w przyszłości będą przeznaczone dla gości.
Na tegoroczny wolontariat odbywający się na Ukrainie wyjechałyśmy pod koniec lipca. Po początkowo drobnych problemach związanych z opóźnieniem naszego autobusu, droga minęła zaskakująco szybko. Gdy dotarłyśmy na miejsce, na stacji w Winnicy czekał już na nas brat Jan, z którym udałyśmy się do Tywrowa. Tam miałyśmy przebywać przez kolejne trzy tygodnie. W Tywrowie zostałyśmy ciepło powitane przez ojca Rafała i naszą grupę wolontariuszy misyjnych, którym został wtedy jeszcze tylko tydzień posługi w Tywrowie. Kolejnego dnia brat Jan oprowadził nas po klasztorze, pokazał trwającą budowę kościoła i pokoi, które w przyszłości będą przeznaczone dla gości.
Naszą rolą, jako wolontariuszy, była praca na terenie klasztoru, pomoc w przygotowywaniu pokoi dla osób przyjeżdżających na organizowane tam rekolekcje, posprzątanie świeżo wyremontowanych sal, pomoc w kuchni, gdzie stale panowała wesoła atmosfera, a dobrocie serwowane przez panie kucharki, były zawsze przepyszne. Każdego dnia miałyśmy możliwość uczestniczyć we Mszy Świętej oraz adoracji. W niedziele natomiast miałyśmy okazję wraz z ojcem Rafałem odwiedzać osoby starsze, samotne, chore. Były to wspaniałe doświadczenia. To miłe uczucie gdy ktoś czeka na Ciebie, a potem cieszy się, że po prostu jesteś. Historie tych osób z pewnością uczą doceniać i kochać życie takim jakim jest.
Poza pracą w Tywrowie zawsze znalazł się czas na odpoczynek, kawę i wspólne rozmowy. W czasie wolnym miałyśmy okazje zwiedzić pobliskie miasto, muzeum, sanktuarium św. Józefa, zaliczyłyśmy także odwiedziny u ojców Kapucynów, wypad na kręgle oraz grilla. Wieczory spędzaliśmy wspólnie na grach i rozmowach przy herbacie.
Jak miałabym podsumować czas spędzony w Tywrowie? Basia, również tegoroczna wolontariuszka z Tywrowa, napisała mi: „Przyjeżdżasz jako obcy człowiek, po dwóch dniach czujesz się jak członek rodziny, a wyjeżdżając już tęsknisz” i dokładnie tak jest! Tywrów to miejsce, do którego z pewnością chce się wracać. Jestem wdzięczna za ten dobry czas oraz poznanych ludzi pełnych otwartości i życzliwości.
Sylwia Pietrzyk
Zobacz galerię z tego i innych tegorocznych wyjazdów do Tyworwa >>
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.