Rozważanie na niedzielę, 3 listopada
Łk 19,1-10 Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i […]
Łk 19,1-10
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło».
Jerycho dla Izraela jest miejscem symbolicznym, pełnym grzechu, odrzucenia Bożej obecności, miłości. Nieraz żyjemy, przechadzamy się w takich miejscach naszej duszy. W głębi serca pragniemy zaprosić tam Boga, ale boimy się, lękamy – przecież jestem niskiego wzrostu, moja wiara jest taka słaba. I patrzymy, szukamy Go gdzieś z daleka. Chrystus nas znajduje, zawsze, jak Zacheusza. Bo pragnie być w twoim życiu, w twoim domu, w twoim sercu. Każdego dnia. Żeby twoje życie przemieniać. Czy przyjmiesz Go do siebie?
o. Jarosław Konieczny OMI