Droga Krzyżowa z papieżem Franciszkiem na ŚDM
Około 400 tys. młodych wzięło udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej z Papieżem Franciszkiem. Ojciec Święty przybył na pole Matki Bożej Starszej […]
Około 400 tys. młodych wzięło udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej z Papieżem Franciszkiem. Ojciec Święty przybył na pole Matki Bożej Starszej (Cinta Costera) około godz. 17.30 (23.30 czasu polskiego). Przywitał się z przybyłymi. Na wstępie Ojciec Święty zaznaczył, że pójście z Chrystusem jest zawsze łaską i ryzykiem. Jest łaską, ponieważ angażuje nas w życie wiarą i poznanie Go, wkraczając w najgłębszą część Jego serca, rozumiejąc moc Jego słowa i głębokie znaczenie Jego działań, Jego pełną miłości bliskość, Jego wielkoduszną ofiarę, Jego miłość do każdego z nas, ze względu na którą wziął na siebie jako Sługa cierpiący tajemniczą drogą rodzaju ludzkiego, wiele razy naznaczoną znakiem krzyża.
Jest też ryzykiem, ponieważ Jezus Nauczyciel, Droga, Prawda i Życie wie, że Jego słowa, gesty, Jego działania są sprzeczne z duchem świata, z ludzką ambicją, z propozycjami kultury odrzucenia i braku miłości.
Oto treść przemówienia papieża Franciszka z nabożeństwa Drogi Krzyżowej:
Panie, Ojcze miłosierdzia, na tej Cinta Costera, wraz z wieloma młodymi ludźmi przybyłymi z całego świata towarzyszyliśmy Twemu Synowi na drodze krzyża. Tej drodze, którą zechciał przebyć, aby nam ukazać, jak bardzo nas kochasz i jak bardzo jesteś zaangażowany w nasze życie.
Droga Jezusa na Kalwarię jest drogą cierpienia i samotności, która trwa w naszych czasach. Idzie On i cierpi w wielu obliczach, które cierpią z powodu zadowolonej i znieczulającej obojętności naszego społeczeństwa, które konsumuje i zużywa się, które ignoruje innych i siebie w cierpieniu swoich braci.
Również my, twoi przyjaciele, Panie, dajemy się ponieść apatii i marazmowi. Niejednokrotnie pokonał nas i sparaliżował konformizm. Trudno było rozpoznać Ciebie w cierpiącym bracie: odwracaliśmy wzrok, by nie widzieć; chroniliśmy się w hałasie, by nie słyszeć; zakryliśmy usta, żeby nie krzyczeć.
Zawsze ta sama pokusa. Łatwiej i „bardziej opłaca się” być przyjaciółmi w zwycięstwach i chwale, w sukcesach i oklaskach; łatwiej jest być blisko tego, który jest uważany za popularnego i wygrywającego.
Jak łatwo wpaść w kulturę znęcania się, molestowania i zastraszania.
Dla Ciebie tak nie jest, Panie: na krzyżu utożsamiłeś się z każdym cierpieniem, z każdym, kto czuje się zapomniany.
Dla Ciebie tak nie jest, Panie, ponieważ chciałeś wziąć w ramiona tych wszystkich, których często uważamy za niegodnych uścisku, czułości, błogosławieństwa; lub, co gorsza, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że tego potrzebują, ignorujemy ich.
Dla Ciebie tak nie jest, Panie: na krzyżu jednoczysz się z „drogą krzyżową” każdej osoby młodej, w każdej sytuacji, aby ją przekształcić w drogę zmartwychwstania.
Ojcze, dzisiaj droga krzyżowa Twego Syna trwa nadal:
w stłumionym krzyku dzieci, którym uniemożliwia się narodziny i wielu innych, którym odmawia się prawa do posiadania dzieciństwa, rodziny, edukacji; które nie mogą się bawić, śpiewać, marzyć…;
w kobietach maltretowanych, wyzyskiwanych i opuszczonych, pozbawionych godności;
trwa nadal w smutnych oczach ludzi młodych, którzy widzą, że zabrano im nadzieje na przyszłość z powodu braku wykształcenia i przyzwoitej pracy;
w udręce młodych twarzy, naszych przyjaciół, którzy wpadają w sieci ludzi bez skrupułów – są wśród nich też ludzie, którzy twierdzą, że Tobie służą, Panie -, sieci wyzysku, przestępczości i przemocy, które zżerają życie młodych.
Droga krzyżowa Twojego Syna trwa nadal w wielu młodych ludziach i rodzinach, którzy pochłonięci przez spiralę śmierci z powodu narkotyków, alkoholu, prostytucji i handlu ludźmi, są pozbawieni nie tylko przyszłości, ale i chwili obecnej. I tak, jak zostały podzielone Twoje szaty, Panie, tak też ich godność jest rozdzierana i maltretowana.
Droga krzyżowa Twojego Syna trwa nadal w młodych o ściśniętych twarzach, którzy utracili zdolność marzenia, tworzenia i wymyślania jutra, a którzy „idą na emeryturę” z bólem rezygnacji i konformizmu, będącym jednym z najbardziej zażywanych narkotyków w naszych czasach.
Trwa nadal w ukrytym i oburzającym bólu tych, którzy zamiast solidarności ze strony społeczeństwa pełnego obfitości, znajdują odrzucenie, ból i nędzę, a co więcej są określani i traktowani jako niosący i odpowiedzialni za wszelkie zło społeczne.
Męka Twojego Syna trwa nadal w zrezygnowanej samotności osób starszych opuszczonych i odrzuconych.
Trwa nadal w ludach pierwotnych, pozbawionych swoich ziem, korzeni i kultury, uciszając i tłumiąc wszelką mądrość, jaką mogą wnieść.
Ojcze, Droga krzyżowa Twojego Syna trwa nadal w wołaniu naszej matki ziemi, która jest zraniona w swoim łonie zanieczyszczeniem atmosfery, jałowością swych pól, brudem swych wód, która jest sponiewierana przez pogardę i szaleńczą konsumpcję, przekraczającą wszelki rozsądek.
Trwa nadal w społeczeństwie, które zatraciło zdolność płaczu i wzruszenia się w obliczu cierpienia.
Tak, Ojcze, Jezus nadal idzie, dźwigając i cierpiąc w tych wszystkich obliczach, podczas gdy obojętny świat, w wygodnym cynizmie jest pochłonięty dramatem swej beztroski.
A my, Panie, co robimy?
Jak reagujemy wobec Jezusa, który cierpi, podąża, emigruje w obliczu tak wielu naszych przyjaciół, tylu nieznajomych, których nauczyliśmy się czynić niewidocznymi?
A my, Ojcze miłosierdzia,
czy pocieszamy i towarzyszymy Panu, bezbronnemu i cierpiącemu, w najmniejszych i najbardziej opuszczonych?
Czy pomagamy Mu dźwigać ciężar krzyża, jak Cyrenejczyk, stając się budowniczymi pokoju, twórcami przymierzy, zaczynami braterstwa?
Czy zachęcamy się, by trwać u stóp krzyża jak Maryja?
Kontemplujemy Maryję, kobietę silną. Od niej chcemy nauczyć się trwać stojąc pod krzyżem. Z Jej stanowczością i odwagą, bez uników i złudzeń. Potrafiła towarzyszyć cierpieniu swego Syna, Twego Syna Ojcze; wspierać Go swym spojrzeniem i chronić swym sercem. Cierpieniu, które znosiła, ale które Jej nie przygniotło. Była silną kobietą mówiącą „tak”, która wspiera i towarzyszy, chroni i bierze w ramiona. Jest Ona wielką opiekunką nadziei.
Także i my Ojcze, pragniemy być Kościołem, który wspiera i towarzyszy, który potrafi powiedzieć: oto jestem! w życiu i krzyżach tak wielu Chrystusów, którzy idą obok nas.
Nauczmy się od Maryi mówić „tak” silnej i stałej wytrwałości wielu matek, ojców, dziadków, którzy nigdy nie przestaną wspierać i towarzyszyć swoim dzieciom i wnukom, gdy „wpadną w tarapaty”.
Od Niej nauczmy się mówić „tak” upartej cierpliwości i kreatywności tych, którzy nie tracą ducha i zaczynają od nowa w sytuacjach, w których wydaje się, że wszystko jest stracone, starając się tworzyć przestrzenie, środowiska rodzinne, ośrodki opieki, które byłyby wyciągniętą ręką w trudnościach.
W Maryi uczmy się mówić „tak” tym, którzy nie milczeli i nie milczą w obliczu kultury molestowania i nadużycia, złego traktowania i przemocy, oszczerstw i agresji, działając na rzecz zapewnienia szans oraz warunków bezpieczeństwa i ochrony.
W Maryi uczymy się przyjmować i gościć wszystkich, którzy doznali porzucenia, którzy musieli opuścić lub utracić swoją ziemię, swoje korzenie, rodziny i pracę.
Ojcze, podobnie jak Maryja, chcemy być Kościołem, który sprzyja kulturze zdolnej do przyjmowania, chronienia, promowania i integrowania: która nie piętnowałaby, a tym bardziej nie uogólniała z najbardziej absurdalnym i nieodpowiedzialnym potępieniem, utożsamiając każdego imigranta jako niosącego zło społeczne.
Od Niej chcemy się nauczyć stać obok krzyża, ale nie z sercem opancerzonym i zamkniętym, ale z sercem, które umiałoby towarzyszyć, znającym, co to czułość i poświęcenie; które rozumiałoby, co znaczy miłosierdzie, postępując z szacunkiem, delikatnością i zrozumieniem. Pragniemy być Kościołem pamięci, który szanowałby i doceniał starszych i przywrócił im należne im miejsce jako strażników naszych korzeni.
Ojcze, tak jak Maria, chcemy się nauczyć „stać”.
Naucz nas, Panie, stać u stóp krzyża, u stóp krzyży. Otwórz dziś wieczór nasze oczy, serce. Ocal nas od paraliżu i zamętu, od lęku i rozpaczy. Ojcze, naucz nas mówić: oto jestem tu z twoim Synem, razem z Maryją i tylu umiłowanymi uczniami, którzy pragną przyjąć Twe królestwo w swoich sercach. Amen.
Tłumaczenie: Radio watykańskie
źródło: misyjne.pl, radiomaryja.pl
foto.: Marvin RECINOS / AFP /AFP
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.