Uczucia niekochane czekają na ukochanie
Nie ma uczuć moralnie złych. Są takie, które trudno nam przeżyć, które są nieprzyjemne, niewygodne.
Wśród wielu popularnych konferencji ks. Krzysztofa Grzywocza znajduje się ta o uczuciach niekochanych. W „Zeszytach formacji”, w których znajduje się zapis wystąpienia ks. Grzywocza, możemy przeczytać o zazdrości, niespełnionym zakochaniu, agresji, wstydzie, pustce i obcości. Z uczuć nie trzeba się spowiadać. Natomiast warto się im przyglądać i rozpoznawać swoje zachowania w związku z nimi.
Autor, podobnie jak nauczanie Kościoła, wyraźnie zaznacza, że nie ma uczuć moralnie złych, są takie, które trudno nam przeżyć, które są nieprzyjemne, niewygodne.
Ciekawość to pierwszy stopień do…
Jest to pewnie i nasze doświadczenie. Zwykle zdecydowanie łatwiej przeżywać to, co przyjemne, radosne, wesołe, pełne pokoju i ulgi, a zmagamy się z tym, co niewygodne, niekomfortowe, czasami związane z jakimiś myślami. Część uczuć cenzurujemy. Z niektórymi pewnie walczymy. Za innymi gonimy. Niektóre chciałoby się kontrolować (to co innego niż pragnienie kontrolowania zachowań.
Tymczasem uciekanie od uczuć prowadzi do ucieczki przed sobą, a to wprowadza zamęt w życiu, zdrowiu, w relacjach. I może utrudniać także relację z Bogiem.
A gdyby zacząć być ciekawym tego, co przeżywamy? Gdyby do uczuć podchodzić z zainteresowaniem, próbując odkryć, co się pod nimi kryje? Gdyby traktować je jak informację? Jak język naszego wnętrza? Może byłoby nam wtedy bliżej nie tylko do samych siebie, lecz także do Boga. Może i Jego język byłby dla nas bardziej zrozumiały a głos bardziej słyszalny?
Uczucia mogą wzmacniać nas w drodze do celu, ale mogą też wywoływać opór. Podejście pełne empatii i miłości połączy oba te bieguny. Wtedy może się okazać, że ciekawość wcale nie musi być pierwszym stopniem do piekła. Wręcz przeciwnie – może nas wyciągnąć z „piekła zamrożenia” i ucieczki.
W Katechizmie czytamy: Człowiek posiada wiele uczuć. Najbardziej podstawowym uczuciem jest miłość spowodowana upodobaniem do dobra. Miłość wywołuje pragnienie nieobecnego dobra i nadzieję na jego uzyskanie. Pragnienie to kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra. Bojaźń przed złem wywołuje nienawiść, wstręt i lęk przed złem przyszłym. Bojaźń ta kończy się smutkiem z powodu istniejącego zła lub gniewem, który się mu sprzeciwia (KKK 1765).
Jesteśmy zaproszeni do tego, by weryfikować przekaz zapisany pod uczuciem, by sprawdzać, z jakiego powodu doświadczamy czegoś w danym momencie. Warto też pamiętać, że uczucia mijają; puszczone – przepłyną jak woda w rzece.
Uczucia „gorszej” kategorii?
Zazdrość, niespełnione zakochanie, agresja, wstyd, pustka czy obcość nie wydają się stanami, które są rozwojowe i mogą przynieść jakiś pozytywny owoc. Prawdopodobnie część z nich kojarzymy jako potencjał do grzechu i zła. Tymczasem każde z uczuć może być przekształcone w cnotę! Choć uczciwie trzeba zaznaczyć, że w każdym uczuciu kryje się też zagrożenie przeformułowania w wadę. Co pozytywnego może wyniknąć z nieszczęśliwego zakochania? To pytanie wydaje się aktualne zwłaszcza w okolicy Walentynek.
Wartość moralna uczuć wypływa z konkretnych zachowań w związku z nimi, czyli wiąże się już z działaniem rozumu i woli. Człowiek ma możliwość kierować swoimi uczuciami. Warto zdać sobie sprawę z tego, że to nie pojawiające się uczucia decydują o tym, czy ktoś postąpi w sposób moralnie dobry. To może dodać otuchy i odwagi w momencie, gdy w naszym życiu przychodzą uczucia z kategorii „niekochanych”. One również mogą stać się miejscem chwalenia Boga za dzieło stworzenia!
To nie zawsze jest proste, gdy wewnętrznie pęka nam serce, a ciało woła o bliskość. Jednak możemy docenić wtedy samą zdolność czucia, samo pragnienie budowania relacji, sam fakt, że jesteśmy zdolni do miłości. Możemy pokierować danym uczuciem w taki sposób, żeby zbliżyło nas do realizacji naszego pragnienia, ale z kimś, z kim budowanie związku będzie możliwe.
Możemy zastanowić się, dlaczego zakochujemy się w kimś niedostępnym? Jakie cechy, zachowania sprawiają, że ciągnie nas do konkretnej osoby? Jeśli jest to niespełnione zakochanie w czasie, gdy jesteśmy już w małżeństwie, może to być dla nas informacja o tym, czego brakuje nam w relacji z żoną czy mężem.
A zatem – dojrzałe przeżywanie uczucia staje się okazją do odnowienia tego, co dla nas ważne. Podobnie jest z zazdrością. Uświadomienie sobie, że czegoś zazdrościmy, może wzbudzić w nas wdzięczność za to, co mamy, ale także zachęcić do rozpoznania swojego braku i poszukania możliwości wypełnienia tej potrzeby w swoim życiu. Nie wydarzy się to jednak, gdy będziemy wypierali to, że czujemy zazdrość. Podobnie jak nie będziemy w stanie zarządzić niespełnionym zakochaniem, gdy będziemy udawali, że „nic się nie dzieje”. Wtedy uczucie i tak się w nas rozrasta i powoli tracimy swoją sprawczość, możliwość decydowania i kierowania swoim zachowaniem.
Czy TO już grzech? Czyli o seksie, czystości i szóstym przykazaniu
Dlatego… tak ważne jest, by ukochać to, co trudne, niewygodne! By to zauważyć, by tego wysłuchać, by siebie w tym przyjąć!
W końcu Jezus – Bóg-Człowiek przeżywał wszystkie uczucia. Widzimy Go rozradowanego w Duchu Świętym, płaczącego nad grobem Łazarza, przestraszonego w Ogrójcu, smutnego przed śmiercią, wzruszonego i litującego się, gdy spotykał ludzi potrzebujących, rozgniewanego, gdy przewraca stoły w świątyni albo wyrzuca hipokryzje faryzeuszom; widzimy Go „pragnącego spożywać Paschę z uczniami”, opuszczonego i samotnego na krzyżu itd. W swojej ludzkiej naturze był zintegrowany także emocjonalnie – uczuciowo. Nie dzielił uczuć na lepsze i gorsze kategorie.
Jezus może być dla nas wzorem przeżywania każdego stanu! Ukochania siebie w każdym z nich. Co więcej – możemy zapraszać Jezusa, aby towarzyszył nam w naszych emocjach. Bóg jest zainteresowany tym, co się w nas dzieje! I kibicuje nam, byśmy niezależnie od tego, co czujemy, chcieli wybierać dobro i dobro tworzyć.

Agata Rujner
Doktor teologii moralnej, pracownik Akademii Katolickiej w Warszawie. Prowadzi kanał „Prawie Morały” na YouTubie i w mediach społecznościowych. W przystępny sposób wyjaśnia moralność katolicką. Jest wrażliwa na piękno i muzykę.