Czy nowy papież zrewolucjonizuje muzykę w Kościele?
W związku z konklawe temat wraca jak bumerang. Jest to sprawa będąca wciąż na liście tych do załatwienia. Historia dzieje się na naszych oczach. Wydaje się, że Kościół i świat mierzą się dzisiaj z problemami, przy których sprawa kościelnej muzyki to mało istotny szczegół. Jednak ja nie lekceważyłbym znaczenia muzyki w naszym życiu. Sądzę, że jest ważniejsza, niż myślimy.
Dziejowa zadyszka
Prędkość, z jaką dzisiaj dochodzi do fundamentalnych zmian w sposobie myślenia i funkcjonowania przyprawia o zadyszkę. Technologia, egzystencja, moralność, geopolityka. Wszyscy znamy te przyrodnicze filmy, gdzie w przyspieszonym tempie pokazuje się życie natury. To, co normalnie trwa godzinami albo dniami na filmie jest ukazane w kilka sekund. Ja mam takie wrażenie, obserwując dzisiaj świat religii, technologii, kultury czy polityki.
Schola parafialna, czyli najsłynniejszy zespół religijny na świecie
Pontyfikat – unikat
Podczas pontyfikatu śp. Papieża Franciszka zaczęto w Kościele na serio dyskutować o rzeczach, które do tej pory nie podlegały dyskusji. Kapłaństwo kobiet, sakramentalne małżeństwa jednopłciowe, zbawienie także poza Jezusem, czyli religijna unifikacja itd. Podział w kościele Katolickim jest dzisiaj znacznie większy niż w czasach pontyfikatu poprzednich dwóch papieży (innych nie pamiętam).
Czy wobec takich problemów, wyzwań i zmian reforma muzyki liturgicznej (czyli kulturowy upgrade) nie wydaje się błahostką? Niestety są tacy, którzy prędzej są w stanie przełknąć kobietę – księdza niż gitarzystę grającego na ofiarowanie.
Dlaczego tradycyjna muzyka liturgiczna TAK?
Tradycyjna muzyka liturgiczna ma wielowiekową i potężną tradycję. Jest piękna i zawsze taką będzie. Za jej powstanie odpowiadają największe nazwiska w historii muzyki. To ona ukształtowała pewien estetyczny kanon godności i dostojeństwa, która w przestrzeni sakralnej jest ze wszech miar pożądany.
Dlaczego tradycyjna muzyka liturgiczna NIE?
Niestety ludzi (głównie tych młodych) muzyka liturgiczna nie kręci. Współczesny homo sapiens jest ulepiony z zupełnie innej tkanki kulturowej niż poprzednie pokolenia. Możemy się na to zżymać, tupać nogami i przekonywać godzinami, że stary chorał śpiewany przez Scholę Liturgiczną z warszawskiej katedry jest najgenialniejszy na świecie. Jednak mimo tych wysiłków kogoś może to po prostu nie kręcić i tyle. Ktoś może woli się modlić przy gitarowym worshipie albo gospelowej balladzie. I wiecie co? Ten ktoś ma do tego prawo i pozbawiać go tego prawa nie wolno.
Przyjrzyjmy się stanowi muzyki, która brzmi dzisiaj w naszych kościołach. Znajomość pieśni, jakość wykonania i zaangażowanie ludu nie jest na wysokim poziomie. Zdarzają się znakomici organiści, którzy dokładają wszelkich starań, aby zadbać, jak bardzo mogą o jakość muzyki mszalnej. No właśnie, zdarzają się. Muzyka, która króluje w dzisiejszych kościołach katolickich, często zniechęca, zamiast rozpalać serca do modlitwy.
Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy to muzyka jest dla człowieka, czy człowiek dla muzyki?
Przypuszczalne zmiany
Gdyby nowym papieżem został kardynał Robert Sarah, to muzyka w kościele mogłaby być taka?
albo taka?
W afrykańskich kościołach (tych katolickich i tych protestanckich) nie ma Mszy Świętej bez muzyki. Jakiej? Można się domyślić. Jedna z najpopularniejszych afrykańskich pieśni religijnych nazywa się „Siyahamba”. Melodia tradycyjna, a słowa są biblijnym obrazem wędrowania w świetle Boga.
Czy Duch Święty lubi brzmienie gitary elektrycznej?
Niezwykle dociekliwy etnolog Piotr Cichocki opowiada, że w kościołach w Malawi głośniki rozkręca się na maksa, a każda forma dźwięku zostaje w Afryce podniesiona do kwadratu. W chrześcijańskich kościołach w zasadzie nie spotyka się akustycznych bębnów. Dlaczego? Bo rytualne bębny (te akustyczne) są słyszane przez złe duchy i ich dźwięk tworzy pewien kontekst relacji z tymi duchami. Do Ducha Świętego natomiast ma prowadzić i warunkować Jego nawiedzenie dźwięk generowany elektrycznie.
Gdyby nowym papieżem został kardynał Petro Parolin, to muzyka w kościele mogłaby być taka?
A gdyby nowym papieżem został kardynał Luis Antonio Tagle, to muzyka w kościele mogłaby być taka?
albo taka:
Muzyka odgrywa ważną rolę w filipińskich kościołach, zwłaszcza w katolickich. Wśród popularnych gatunków muzyki sakralnej na Filipinach można wymienić gospel i muzykę tradycyjną. W trzecią niedzielę stycznia odbywa się tam wielka parada Festiwalu Sinulog upamiętniająca pojawienie się katolicyzmu na Filipinach. Jest tam 80% katolików, którzy z dumą podkreślają, że są jedynym chrześcijańskim narodem w Azji Wschodniej.
Moim zdaniem
Chciałbym, aby na poważnie zaczęto porządkować sprawę muzyki w Kościele. Od podstaw. Z zaangażowaniem najlepszych specjalistów, z uwzględnieniem tego, jaki dzisiaj jest świat, z przeprowadzeniem całego złożonego procesu określania nowych norm, kształcenia muzyków, tworzenia nowego repertuaru i nowych aranżacji, stworzenia mechanizmów promocji, nauki tak, by to, co nowe zaczęło pomalutku wchodzić w krwiobieg wiernych gromadzących się w kościołach. Wiem, że to długi proces. To praca, której globalne efekty mogą być widzialne za 1-2 pokolenia.
Jeśli rewolucja muzyki w Kościele ma się zacząć to najlepiej dzisiaj, jutro może być za późno.
Nie mam pojęcia, kto będzie nowym papieżem. Piszę ten tekst przed rozpoczęciem konklawe. Ufam, że następcę św. Piotra wybierze Duch Święty i że ten sam Duch, posługując się swoim kolejnym namiestnikiem, zadba o jakość i charakter muzyki w swoim Kościele.

Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.