Teatr, koncert czy kino – czyli co wybieramy najchętniej?
Teatr, koncert, kino to trzy podstawowe przestrzenie kulturalne dla ludzi, którzy z kulturą chcą mieć cokolwiek wspólnego. Są jeszcze muzea, galerie sztuki, cyrki itd., jednak teraz skupmy się na tych trzech (moim zdaniem) podstawowych. Zobaczymy, jaka jest ich przeszłość i współczesność, w które z tych miejsc dzisiaj chodzimy najchętniej i dlaczego.
Jak urodził się teatr?
Teatr ma swoje początki w Grecji grubo ponad dwa i pół tysiąca lat temu. Zanim jednak teatr stał się teatrem, najpierw był greckim, starożytnym świętem na cześć Dionizosa zwanym dionizjami. Tak, dionizje to praprzodek teatru. Dionizos był bogiem wina i urodzajów, a dionizje to była kilkudniowa gruba impreza pełna korowodów, zdobionych posągów, barwnych postaci, sugestywnych inscenizacji, śpiewu, wina i wszystkiego tego, co dzisiaj może nam się kojarzyć z karnawałem w Rio albo z tak zwanymi paradami „miłości”.
Pierwszy aktor świata
Najprawdopodobniej pierwszym aktorem na świecie był Tespis. Na pewno w 534 roku p.n.e. Tespis wprowadził do teatralnej tragedii postać aktora, który coś mówił i z kimś (najczęściej z chórem) dialogował. Ajschylos wprowadził aktora drugiego, a Sofokles trzeciego i tak poszło.
Już w Grecji ukształtowały się trzy fundamentalne formy teatralne: dramat, tragedia i komedia. Potem był teatr rzymski, średniowieczny, czyli religijny. Następnie Szekspir, Oświecenie i Wielka Reforma Teatru na przełomie XIX i XX wieku.
Najstarszy aktywny aktor świata jest fanem św. Jana Pawła II
Teatr przez wieki stał się niezależną, autonomiczną rzeczywistością kulturalną. Dzisiaj nie sposób zliczyć jego nurtów, odmian, twórców, rewolucjonistów i geniuszy. Tak czy siak, żeby teatr miał sens, potrzebny jest aktor, który coś chce pokazać i widz, który coś chce zobaczyć.
Pierwszy koncert świata
Nie tak dawno, bo w roku 1672 w Londynie skrzypek i kompozytor John Banister organizuje w swoim domu pierwszy koncert (choć wtedy to się jeszcze tak nie nazywało. Raczej była to AKADEMIA) z udziałem zespołu instrumentalistów. Na koncert mógł wejść każdy, kto kupił bilet za jednego szylinga. Uważa się, że ta inicjatywa Banistera dała początek koncertowej rzeczywistości, na punkcie której świat z czasem zupełnie oszalał. Koncert odbywa się wtedy, kiedy jest muzyk, który coś gra lub śpiewa (albo jedno i drugie) i słuchacz, który słucha.
Narodziny kina
Tutaj ciekawostka. Okazuje się bowiem, że pierwszej kamery filmowej nie zbudował wcale Edison czy bracia Lumiere, tym kimś był Louise Le Prince. To on już w 1886 roku złożył w USA podanie o patent na swój wynalazek. Jednak później Prince nagle znikł w niewyjaśnionych okolicznościach i przepadł w annałach historii. W jego miejsce pojawił się najsłynniejszy wynalazca wszech czasów Thomas Edison.
Jednak dopiero urządzenie zwane kinematografem opatentowane w lutym 1895 roku przez braci Lumiere rozpoczęło w skali globalnej rzeczywistość zwaną kinem. Pierwszy seans kinowy miał miejsce 28 grudnia 1895 roku w Paryżu. Pokazano wtedy dwuminutowy film pt. Wyjście robotników z fabryki.
Teatr, koncert i kino dzisiaj
Teatr jest chyba tą formą sztuki, gdzie wierność tradycji jest najbardziej widoczna. Budynki teatralne wciąż przypominają te sprzed lat. Wciąż jest kurtyna, miękkie fotele, gongi przed spektaklem, orkiestra gdzieś w kanale i przerwa między aktami, w trakcie której można napić się kawy lub schrupać paluszka. Wciąż powodzeniem cieszą się klasyczne pozycje.
Teatr ma wiele twarzy. Bywa klasyczny, operowy, muzyczny (zwany musicalowym), pantomimiczny, lalkowy, współczesny. Bywa wystawiany na scenie, na ulicy albo w radio czy telewizji.
Koncert? Muzyka klasyczna sprzedaje się głównie w filharmoniach. Rozrywkowa? Wszędzie. Od mieszkań (tzw. koncerty domowe) do stadionów. Wraz z eskalującą potrzebą doznań, współczesne koncerty rozrywkowe stają się spektaklami, bo sama muzyka to za mało. Muszą być balety, lasery, dymy, ognie, ekrany z ruchomymi obrazkami. Krótko mówiąc, trzeba człowieka czymś zająć, żeby chciał przyjść.
Oczywiście nie wszyscy potrzebują takich fajerwerków. Nie mniejszym powodzeniem cieszą się kameralne koncerty, gdzie jedyne co artysta ma do zaoferowania widzowi to jego talent, charyzma i twórczość. Bez żadnych dopalaczy i wspomagaczy. Takie są najlepsze. Bo koncert jest po to, by eksponować talent koncertującego, a nie maskować jego brak.
Szewc uratował koncert legendy. Nawet nie wiedział, czyj pasek do gitary zszywa
No i kino. Walter Benjamin, członek filmowej szkoły frankfurckiej uważał, że kino jako technika, pozbawione jest osobliwości autentycznego dzieła sztuki, że niszczy wszelkie związki ze wspólnotową tradycją, na rzecz wpisywania się w szeroką, niezróżnicowaną masę odbiorców. Mówił: masy szukają rozrywki, lecz sztuka wymaga skupienia. Co Wy na to? Kino nie jest sztuką? Może być jak wszystko. Jednak dzisiaj zbyt często nią nie bywa. Multipleksy są jak kulturowe fast foody. Podane szybko, intensywnie i smacznie. Tony reklam i popcornu na seansach to obrazy, które mnie przekonują do stanowiska Banjamina…
Seans bez sensu
Co różni teatr i koncert od kina? Różnica jest istotna. Teatr i koncert to sztuka, która się dzieje NA ŻYWO. Tu i teraz. Nie mówię o patologiach typu granie z playbacku czy inne odstępstwa od przyzwoitości. Mówię o sztuce na żywo.
Kino to plik wyprodukowany nie wiadomo gdzie w fabrykach plików z użyciem wszelkich dostępnych środków technicznych, by nas zachwycić, oszołomić i oszukać. O ile w przypadku teatru i koncertu AI jeszcze nie stanowi zagrożenia, o tyle w przypadku kina tego powiedzieć już nie można. Już teraz chodząc do multipleksu, nie mamy pojęcia, czy oglądamy prawdę, czy też dajemy się oszukać technologii. Prognozy zakładają, że do dwóch lat AI będzie w stanie generować całe, dwugodzinne filmy fabularne. Jaki sens ma taki seans?
Co wybieramy najchętniej?
Wolimy kino niż teatr. Bo (podobno) jest tańsze, repertuar kin jest znacznie bogatszy i dostępny czasowo. Do kina nie trzeba się jakoś extra ubierać. No i w teatrze nie ma takich efektów specjalnych jak w kinie, nie mówiąc już o 3D. Towarzysko też można się w kinie bardziej zintegrować. Kawiarnie, kręgle itd. Teatr jest bardziej dla koneserów.
Ja jednak wierzę, że na prawdę i na piękno, których sztuka powinna być nośnikiem, zapotrzebowanie nie umrze. Wierzę w to.
Co z koncertami?
Na koncerty też chętnie chodzimy. Co prawda mamy nadprodukcję wszystkiego i czasem nie wiadomo co wybrać. Są artyści, którym udało się zgromadzić wielkie armie fanów. Oni zapełniają stadiony pstryknięciem palca. Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach, w których duże, spektakularne, masowe imprezy cieszą się wielką popularnością. Ja jednak uważam, że stadion to nie jest miejsce na koncert. Raz, że akustyka zwykle (na PGN Narodowym zawsze!) jest do bani. Dwa – co to za koncert, kiedy masz problem z dostrzeżeniem artysty?! A oglądanie go na gigantycznym telebimie jest nieporozumieniem. Nie po to kupuję bilet na live’a, żeby oglądać duży telewizor.
Można snuć te refleksje w nieskończoność. Zakończę taką myślą: sztuka, bez względu na jej formę, powinna służyć czemuś dobremu. Uwrażliwiania na piękno i szukania dobra. Przede wszystkim powinna być PRAWDZIWA! Bo kiedy staje się masowym, cyfrowym produktem do robienia wielkich pieniędzy to, to już nie jest fajne. Niestety mamy dzisiaj z tym do czynienia i to na globalną skalę.

Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.