Subkultury w XXI w. – Czy to ma jeszcze sens?
Hipisi, punkowcy, skinheadzi i hip-hopowcy to jedne z najbardziej znanych subkultur. Dawniej ich przedstawicieli łączyła ideologia i styl życia. Dziś coraz trudnej spotkać ich na ulicy. Teraz subkultury nabrały nowego znaczenia.
Subkultura definiowana jest jako określenie grupy ludzi, którzy świadomie odcinają się od większej kultury, w której funkcjonują. Członkowie subkultur wyróżnią się od reszty społeczeństwa przede wszystkim wartościami i stylem życia, czasem także muzyką, której słuchają, a dopiero później wyglądem.
Trochę historii
Najwięcej subkultur zaczęło powstawać po II wojnie światowej, kiedy młodzież miała więcej wolnego czasu, własnych pieniędzy, ale też – co za tym idzie – powodów do frustracji. Ludzie zaczynali lepiej rozumieć siebie, a przynależność do konkretnej grupy była formą wyrażania tego, kim są. Subkultura oferowała wspólnotę osób, które chciały żyć w ten sam sposób. Czasem była wyrazem protestu przeciwko wojnie i nienawiści, a czasem po prostu społecznością, w której łatwiej było budować własną tożsamość. Przyciągała tych, którzy z różnych powodów czuli, że nie pasują do otaczającego ich środowiska.
Konkretna tożsamość
W pierwszych dekadach istnienia subkultury były czymś, w co wchodziło się całkowicie. Przynależność do danej subkultury przejawiała się nie tylko przez słuchanie odpowiedniej muzyki czy noszenie konkretnych ubrań (chociaż to też było istotne), ale przede wszystkim przez wiedzę, wartości i postawy.
Trzeba było wiedzieć, co się mówi, jak się zachowuje, gdzie chodzi i dlaczego się to wszystko robi. Wymagało to znajomości z realnymi członkami określonej subkultury i uczestnictwa w wydarzeniach z nią związanych. W większości przypadków nie było to tylko estetyczne hobby czy chwilowa zajawka, ale wybór konkretnej tożsamości – może nie zawsze idealnie dopasowanej, ale na tyle bliskiej, by warto było się dostosować. Przy tym wszystkim wygląd zewnętrzny był tylko dodatkiem – wyrazem tego, co się naprawdę myśli i czuje.
Internet zmienił wszystko
Z czasem jednak znaczenie subkultur zaczęło się stopniowo zmieniać – mniej więcej w tym samym momencie, w którym coraz to większa część naszego życia zaczęła przenosić się do internetu. Świat cyfrowy nie wymaga już takiego zaangażowania, oferując wszystko natychmiast, bez wysiłku. Subkultury, które wcześniej budowało się latami, można dziś „poznać” w kilka minut. Jedno wyszukiwanie, jeden filmik, jedna playlista. Kontakt z ludźmi o podobnych zainteresowaniach też nie wymaga już wspólnych miejsc – wystarczy zaobserwować parę osób i wejść na odpowiednie strony. Zarówno dostęp do wiedzy stał się prostszy, jak i sam proces „należenia” do jakiejś grupy jest bardziej estetyczny niż ideologiczny.
Estetyka wyparła idee
Chociaż niektóre z dawnych subkultur nadal istnieją i mają się dobrze, w dużym stopniu zostały one zastąpione przez estetyki. Wyrażanie siebie stało się mniej deklaratywne, a bardziej nastrojowe. Już nie trzeba żyć daną ideą – wystarczy do niej pasować wizualnie. Można być wszystkim naraz albo niczym, można należeć do jakiejś grupy tylko przez chwilę – i nie budzi to zdziwienia. Granice tożsamości przestały być sztywne. Gen Z raczej nie chce wybierać jednej wersji siebie ani się do niej dostosowywać – miesza, dopasowuje się do nastroju, a potem zmienia wybór, gdy tylko ma na to ochotę.
Chociaż na pierwszy rzut oka można dostrzec w tym powierzchowność i brak zaangażowania, nie musi to oznaczać czegoś złego. Tworzenie wspólnoty po prostu zmieniło swoją formę i cel – dostosowało się do naszych czasów. Młodsze pokolenia nie rezygnują z potrzeby wyrażania siebie, ale robią to na własnych zasadach. Zamiast dopasowywać się do jednej roli, mieszają je ze sobą i mają przestrzeń do wyboru tego, co im odpowiada. Taka elastyczność może czasem oznaczać brak głębi, jednak daje też swobodę dopasowania rzeczywistości do siebie – a nie siebie do rzeczywistości.

Hanna Zielińska
Uczennica Liceum w Chmurze. Wolny czas spędza na rysowaniu, graniu na gitarze i pianinie oraz śpiewaniu albo spotykaniu się ze znajomymi.